"Teraz jest żal, smutek i łza się w oku kręci, ale biorąc w ogóle pod uwagę to, co wydarzyło się w tym sezonie, to jest radość, bo przede wszystkim udało się wrócić do skakania. Teraz trzeba jak najszybciej o tym zapomnieć i wyciągnąć z tego odpowiednią lekcję" - powiedział mistrz świata z Daegu. Zawodnik SL WKS Zawisza Bydgoszcz nie ma zamiaru jeszcze kończyć kariery i jak sam zapewnił - tak łatwo się nie podda. "Przede mną jeszcze długa droga. Nigdy nie przyszło mi nawet do głowy pomyśleć, by to rzucić. Trzeba walczyć. Inaczej nie może być" - zaznaczył. Wojciechowski doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że sobotnie skoki nie należały do jego najlepszych. "Ten na 5,40 to właściwie było pół skoku. Nie można tego inaczej nazwać. To było psim swędem, a potem trochę zabrakło. Mam problemy z dłonią, zrobiła mi się narośl, boli, a do tego tyczka zaczęła mi się inaczej układać w dłoni, ale nie chcę się tłumaczyć, bo kiepskiej baletnicy przeszkadza nawet rąbek u spódnicy. To są tylko szczegóły, a jest kilka faktów, które po prostu nie zagrały" - przyznał. Miał też prawie dwutygodniową przerwę w przygotowaniach. Musiał odpuścić treningi z powodu przeziębienia. "Nie chciałem brać antybiotyku, by nie spustoszyć jeszcze bardziej organizmu. Dodatkowo naciągnąłem trochę mięsień. Nie mówiąc już o tym, że zacząłem praktycznie na nowo skakać po dwóch latach przerwy. To nie jest łatwe. To tyczka - każdy błąd kosztuje, a tyczka to wyczuwa" - dodał. W tym sezonie skoczył 5,76. "To nie są jednak takie skoki, jakich sobie bym życzył. Wiem, że mnie stać, potrafię to robić. Tylko po prostu potrzebuję czasu. Choć wiem, że na pewno pojawią się głosy, że Wojciechowski dwa razy błysnął, a główną imprezę zawalił" - ocenił. W halowych mistrzostwach świata nie ma podziału na eliminacje i finał, tylko od razu rozpoczyna się walka o medale. "Tak chyba wolę, bo inaczej bym tych kwalifikacji z takim wynikiem nie przebrnął. To jest wyjątkowa sytuacja, ale jak się jest w formie, nie ma to znaczenia. Wszystko się zapowiada, że ja też wrócę do tej formy, bo na razie nie skaczę z jakiegoś mocnego treningu" - dodał. Teraz Wojciechowski nie ma zamiaru robić przerwy w przygotowaniach do sezonu letniego, mimo że jeszcze nie wiadomo jakie będzie trzeba obrać leczenie dłoni. "Już dość się nasiedziałem w fotelu. Trzeba brać się do ciężkiej pracy. Koniec zabawy. Myślę, że jak zacznę w końcu mocno trenować, wyniki będą jeszcze lepsze" - zaznaczył. Na siódmej pozycji konkurs tyczkarzy zakończył Robert Sobera (AZS AWF Wrocław).