- Jeszcze dzisiaj rano otrzymaliśmy z World Athletics informację, że monitorują sytuację i żadne dodatkowe kroki nie są podejmowane. Wieczorem z komunikatu umieszczonego na stronie dowiadujemy się, że mistrzostwa świata jednak się nie odbędą. To trochę dziwne zachowanie - powiedział Kęcki. Decyzja World Atheltics mocno komplikuje sytuację PZLA. Zrobione były już rezerwacje na bilety lotnicze, a także zaplanowany obóz aklimatyzacyjny w południowokoreańskim Daegu. - Jeszcze kilka dni temu uznaliśmy, że zmniejszymy rezerwacje o 15 osób, ale i tak kwota wyjdzie duża. Na razie trudno jest cokolwiek wyrokować. Wprawdzie jesteśmy ubezpieczeni, ale nie wiem, czy to coś da. W Daegu 30-osobowa grupa miała spędzić około ośmiu dni, biorąc pod uwagę wszystkie koszty, może nas to kosztować ok. 100 tys. zł. My zrobiliśmy wszystko zgodnie z procedurami. Jeszcze dwa, trzy tygodnie temu nikt nie przypuszczał, że coś takiego może mieć miejsce - przyznał. Mimo wszystko jego zdaniem podjęto słuszną decyzję, bowiem nie wolno narażać zdrowia sportowców. Przełożenie halowych mistrzostw świata w Nankinie na przyszły rok oznacza, że zimą pod dachem odbędą się dwie imprezy. Na początku marca zaplanowane są bowiem także halowe mistrzostwa Europy w Toruniu. - To nie powinien być problem. Można się spokojnie przygotować do dwóch imprez. Przerwa między nimi musi jednak wynieść co najmniej dwa tygodnie, by to miało sens. Zresztą... jeśli lekkoatleci potrafili przygotować formę na październik i wystartować z dobrymi wynikami w mistrzostwach świata w Dausze, to dowód na to, że wszystko można zrobić. Prawda jest taka, że w tej chwili najważniejsze są igrzyska olimpijskie w Tokio - zaznaczył Kęcki. Halowe mistrzostwa świata w Nankinie miały się odbyć w dniach 13-15 marca, ale World Athletics - ze względu na szerzący się koronawirus - postanowił przełożyć imprezę o rok. Epidemia zapalenia płuc wywoływanego przez nowy rodzaj koronawirusa wybuchła w grudniu w Wuhanie, w środkowych Chinach. Według oficjalnych danych w Chinach kontynentalnych potwierdzono dotychczas prawie 6 tys. przypadków zakażenia i 132 zgony spowodowane wirusem. Poza tym w Hongkongu odnotowano osiem przypadków zakażeń, a w Makau - pięć. Chińskie władze praktycznie odcięły od świata liczący 11 mln mieszkańców Wuhan i wprowadziły ograniczenia w przemieszczaniu się w szeregu okolicznych miast. Wirus przedostał się jednak poza granice Chin. Dotychczas ponad 70 przypadków potwierdzono w kilkunastu innych państwach, w tym dwóch europejskich - we Francji i w Niemczech.