Kszczot ma już srebrny (2014) i brązowy (2010) medal halowych MŚ. - Złoto byłoby spełnieniem moich marzeń - przyznał podopieczny Zbigniewa Króla. W piątkowych eliminacjach dwukrotny wicemistrz świata ze stadionu bieg rozegrał "po swojemu". Ustawił się na końcu, pozwolił rywalom prowadzić, a na pierwsze miejsce - którego nie oddał do końca - wyszedł na ok. 230 m do mety. - Spodziewałem się, że bieg będzie mocniejszy. Chłopaki się nie zdecydowali. Stawka była bardzo zwarta, więc starałem się czekać jak najdłużej z atakiem. Wyczekałem do momentu, kiedy rywale obejrzeli się - może nawet na mnie - czy już ruszyłem, czy nie. Po tym, jak zwrócili swoje twarze do przodu w kierunku biegu, ja ruszyłem. Wykorzystałem ten moment i znowu udało się ich zaskoczyć - opisywał eliminacje. Lekkoatleta RKS Łódź uzyskał czas 1.47,02 i to był czwarty wynik kwalifikacji. Zdyskwalifikowany został jeden z kandydatów do medalu, drugi na światowej liście tegorocznych rezultatów Amerykanin Donovan Brazier. - Wydaje mi się, że nadepnął na linię na pierwszym łuku i stąd ta dyskwalifikacja. Na pewno brak mu doświadczenia. Dużo przed nim i trzeba podkreślić, że jest zdolny, ale rzadko kiedy jest gotowy na docelową imprezę. Zawsze jest bardzo mocny w mistrzostwach Stanów Zjednoczonych, ale tu się potwierdziło, że w wolnych biegach się nie sprawdza - ocenił Kszczot. Do startu zgłosiło się jedynie dziesięciu zawodników. Zabrakło w nich m.in. najszybszego w tym sezonie Kenijczyka Emmanuela Korira, który... nie dostał wizy do Wielkiej Brytanii. - To jest jedna osoba mniej do medali. W finale będzie trochę łatwiej dzięki temu, że dwóch pierwszych z list nam wypadło. Pozostali mieli bardzo mocne eliminacje i większość z nich, jak i nie wszyscy, nie powtórzą takiego biegu. Nic, tylko się cieszyć - przyznał trzykrotny halowy mistrz Europy. Kszczot był zaskoczony, że na starcie stanęło jedynie dziesięciu lekkoatletów. - Może to nie ruina tej konkurencji, ale sytuacja nietypowa. Zdarzało się, że było na starcie nastu zawodników. Co dwa lata mniej więcej obserwujemy, że jest ich więcej i mniej. Pozostaje tylko powiedzieć, że następnym razem będzie nas więcej - skomentował. Finał 800 m zaplanowany jest na sobotę na godz. 20.35 czasu polskiego.