- Po cichu liczyłam na taki rezultat, bo na treningach było bardzo szybko. Cały czas kręciłam się gdzieś w pobliżu granicy ośmiu sekund, bo miałam i 8,04, i 8,06 w tym sezonie. Nie ukrywam, że czekałam z niecierpliwością na to, aż pęknie ta magiczna ósemka - przyznała Siciarz. Jej wynik jest w tym momencie trzecim w Europie po rezultatach Niemek Pameli Dutkiewicz - 7,89 i Cindy Roleder - 7,91. To jednocześnie piąty rezultat w historii polskiej lekkoatletyki - w konkurencji, w której biało-czerwone odnosiły dużo sukcesów. Rekordzistka kraju Zofia Bielczyk, która w 1980 roku uzyskała rezultat 7,77 w niemieckim Sindelfingen, wywalczyła wówczas tytuł mistrzyni Europy. Jej czas był wtedy rekordem świata. Druga na mecie była Grażyna Rabsztyn - 7,89, która halową mistrzynią Starego Kontynentu została w 1975 i 1976 roku. - Jestem dzisiaj przeszczęśliwa. Nie wiedziałam, że to trzeci wynik w Europie. Myślę, że ten czas podczas halowych mistrzostw Europy w Glasgow (1-3 marca) można jeszcze poprawić. Dzisiejszy bieg nie był idealny. Poczułam, że coś się zadziało na środku dystansu, ale to jest do skorygowania. Nie ma biegów idealnych, zawsze coś można poprawić - dodała. Świat poznał Siciarz dwa lata temu, gdy także w Toruniu ustanowiła juniorski rekord świata na 60 m ppł, osiągając wówczas 8,00. Jej trenerką jest Ewa Ślusarczyk. - Nie wiem, jak będą wyglądały dni do HME. Nie pytałam jeszcze o to pani trener. Przez tydzień będziemy pewnie jeszcze troszeczkę dokładać, a później zluzujemy z pracą - przyznała mistrzyni Polski. Dodała, że jej trenerka dostosowuje obciążenia i trening do jej możliwości oraz predyspozycji. - Od tego roku jestem pod ręką fantastycznego fizjoterapeuty Janusza Trytka. On mnie niesamowicie prowadzi. Płotki to konkurencja asymetryczna. Cały czas próbujemy prostować ciało, bo trochę tych biegów trzeba zrobić - oceniła Siciarz. Przyznała, że bardzo mobilizuje ją rywalizacją z Karoliną Kołeczek (AZS UMCS Lublin), która w sobotę była na mecie druga z "życiówką" - 8,03. - Bardzo fajnie, że rywalizujemy. To zdrowa konkurencja. Każda robi swoje. Ona też dziś ustanowiła rekord życiowy. Obie osiągamy świetne wyniki, więc nie trzeba jeździć za granicę, by się poważnie pościgać - mówiła nieco żartobliwie Siciarz. Dodała, że w finale w Glasgow, do którego awans jest jej najbliższym celem, zapowiada się rywalizacja polsko-niemiecka. - Oby tak było. Tylko i wyłącznie. Możliwe, że w eliminacjach porozrzucają nas z Karoliną po innych seriach, ale damy sobie radę - zapowiedziała. Kołeczek przyznała, że teraz pora na nią w kwestii "złamania" granicy ośmiu sekund. - Teraz ja to zrobię. Liczę na to i wiem, że jestem gotowa - wspomniała. Autor: Tomasz Więcławski