Podopieczna Iwony Baumgart (mamy) poprawiła podczas piątkowego Copernicus Cup rekord życiowy rezultatem 52,17. "Dawno tak szybko nie biegałam nawet na stadionie. Tam mam rekord 52,02 z Pekinu z 2015 r. W sezonie olimpijskim się do niego nie zbliżyłam. Po igrzyskach nie wiedziałam, czy będę trenowała w ogóle. Z zajęć na zajęcia, z obozu na obóz, było coraz lepiej. Omijały mnie kontuzje. Moja trenerka przygotowała super plan. Pracowałam bardzo ciężko - na sto procent i są tego efekty" - dodała lekkoatletka. Członkini sztafety 4x400 m do tego sezonu legitymowała się słabym wynikiem w hali - 54,52 z 2012 roku. "Gdy w Spale uzyskałam w styczniu 52,55, to nie mogłam w to uwierzyć. Zaczęło się o mnie mówić - nie tylko w Polsce, że coś potrafię, bo wynik z Copernicusa jest bardzo optymistyczny. Mam nadzieję, że w mistrzostwach Europy w Belgradzie powalczę o wejście do finału. Nie zaprzątam sobie głowy tabelami wyników. Staję w blokach i robię swoje" - podkreśliła zawodniczka. Tegoroczny rezultat Baumgart dawałby dwa lata temu w Pradze srebrny medal mistrzostw Starego Kontynentu. Dwukrotna olimpijka przyznaje, że pracuje z psychologiem i bliska jest jej filozofia Adama Małysza, który skupiał się na każdym kolejnym skoku. "Robię dokładnie tak samo. Liczą się tylko następne metry i starty. Pani, z którą budujemy sferę mentalną, powtarza mi cały czas, że w trakcie walki z rywalkami nie ma czasu na myślenie o jej skutkach. Po przekroczeniu mety można zacząć to analizować, a nie przed rywalizacją czy w trakcie. Jestem gazelą, która lubi biec. Iga zostaje na trybunach, a gazela biegnie" - wspomniała. Cel najszybszej Polki w mistrzostwach kraju jest jasny - walka o zwycięstwo. Szczególnie, że rywalizacja odbędzie się w Toruniu - sąsiadującym z Bydgoszczą, w której na co dzień trenuje lekkoatletka. Sztafeta pań 4x400 m będzie w Belgradzie broniła brązowego medalu z 2015 roku wywalczonego w stolicy Czech. Tam Baumgart nie startowała. "Jesteśmy wszystkie w bardzo dobrej formie, ale nie zapeszajmy przed tymi zawodami. Występy w hali mają swoją specyfikę. Często walczy się w tłoku, można zgubić pałeczkę, przewrócić się i zamiast spełnienia marzeń będzie rozczarowanie. Możemy rywalizować nawet o złoto, ale nie ma co rozdawać krążków przed zmaganiami" - powiedziała. Rekord kraju pod dachem wynosi 52,00 i należy od 2007 roku do Grażyny Prokopek (AZS AWF Warszawa). "Każda zawodniczka marzy o jego poprawieniu i złamaniu granicy 52 sekund. Będę o to walczyć, starać się i dawać z siebie wszystko, ale niczego nie mogę obiecać. Sport jest dlatego piękny, że nieprzewidywalny. Gdyby ktoś powiedział mi w grudniu, że będę 'wykręcała' takie czasy, to popukałabym się w głowę" - zakończyła.