Po sobotnich finałach halowych mistrzostw Polski w lekkoatletyce w Toruniu powiedzieli: Ewa Swoboda (złoty medal w biegu na 60 m; 7,10): - Dziewczyny biegają w tym sezonie bardzo szybko. To mnie "mega" cieszy, bo jest z kim rywalizować. Coś we mnie jednak dziś wstąpiło i od początku do końca trzymałam rytm. Wyszłam super z bloków i nie widziałam nikogo obok siebie. Słyszałam jednak dziewczyny i to dodało mi motywacji. Jakoś poszło. Nie ukrywam, że po pierwszym starcie w tym roku w Łodzi nie byłam zadowolona, ale już na mityngu Copernicus Cup pobiegłam 7,16. Gdybym podczas HME poprawiła się znów o 0,06 s, to byłoby 7,04, czyli kosmos. Skupmy się jednak na tym, co jest dzisiaj, a jest drugi wynik w Europie. Pożyjemy i zobaczymy, co będzie za dwa tygodnie w trakcie mistrzostw Europy. Pewnie, że w głowie jest obrona tytułu. Z każdym startem zbliżam się do tego celu. Będę startowała ze złotym numerkiem, więc to zobowiązuje do szybkiego biegania, aby nie było lipy. 7,04? Też jest z tyłu głowy. Ale nie, nie nie.... nie myślę o tym. Będę zawsze to powtarzała, że kocham Toruń, a Toruń kocha mnie. Remigiusz Olszewski (złoty medal w biegu na 60 m; 6,59): - Ten dzisiejszy wynik jest rekordem życiowym. Nie jestem z niego jednak zadowolony. Liczyłem na dużo, dużo więcej. Wierzę, że podczas mistrzostw Europy rezultat będzie znacznie lepszy. Moja dobra forma jest konsekwencją pracy z moim tatą od kilku lat. Zmieniłem w tym roku nogę, która jest wybijająca. Teraz z prawej mam 6,59, a z lewej 6,61. Jestem szybki, bo robimy cały czas na treningach szybkość. Biegamy powyżej 10 m/s w trakcie przygotowań. Wierzę, że podczas HME będzie dużo, dużo lepiej. Karolina Kołeczek (złoty medal na 60 m ppł; 7,96): - Sama siebie zaskakuje w tym sezonie. 7,96 to bardzo dobry wynik. Nie wiem, jak to będzie podczas mistrzostw Europy, to będą zupełnie inne biegi, o różnych porach. Decydowała będzie także odporność psychiczna, odpoczynek, regeneracja. Na pewno wygra ta, która najlepiej zaprezentuje się w finale. 60 m ppł jest bardzo skomplikowanym dystansem. Nie da się wstrzelić we wszystko. Zazwyczaj jest tak, że albo początek jest dobry, a końcówka słabsza, albo słabszy jest start, a lepszy finisz. Gdy uda mi się to wszystko złożyć w jedną całość i taki super bieg mi wyjdzie, to może być ciekawie w rywalizacji europejskiej. Nie nakręcam się jednak. Robię swoje. Teraz czas na kilka treningów i ostatnie szlify. Klaudia Kardasz (złoty medal w pchnięciu kulą; 18,57): - Wiedziałam, że jestem dobrze przygotowana. Celowałam w 18,20 i minimum na HME. Wyszło jednak lepiej, więc trzeba się z tego ogromnie cieszyć. Dużo emocji dzisiaj było. Wynik to trochę szok. Miałam trudny czas po mistrzostwach świata w Dausze. Szukaliśmy złotego środka i chyba znaleźliśmy. Wychodzi na to, że podczas mistrzostw Europy znowu będę walczyła o medal. Marcin Lewandowski (złoty medal w biegu na 1500 m; 3.40,14): - Spodziewałem się ataku Michała Rozmysa i że będzie moim najgroźniejszym rywalem. To fajny, dobry, rozwijający się chłopak. Zawsze się na niego oglądam. Już nie raz pokazał, że jest w stanie biegać bardzo szybko. Młode wilczki atakują starego lisa, ale aby mnie pokonać musi napaść cała wataha, a nie jeden głodny wilk. Robię swoje. Nic się nie zmienia. Cieszę się ze zwycięstwa, ale to dzisiaj nie było najważniejsze. Mam inne, dużo wyższe cele niż złoty medal mistrzostw Polski. To jeden z przystanków do najważniejszego - medalu igrzysk olimpijskich. autor: Tomasz Więcławski twi/ af/