Swoboda (AZS AWF Katowic) w finale uzyskała czas 7,09, wyprzedzając utytułowaną Holenderkę Dafne Schippers - 7,14 oraz broniącą tytułu Brytyjkę Ashę Philip - 7,15.Dwa lata temu w Belgradzie trenowana przez Iwonę Krupę zawodniczka zajęła drugie miejsce."Minęła już chwila od finału, a dalej nie umiem sobie wyobrazić tego, że wygrałam. Myślałam, że dobiegłam druga albo trzecia. Uderzyłam o materac i usłyszałam swoje imię oraz nazwisko. Wtedy wszystko puściło. Popłakałam się. Ten sukces kosztował mnie wiele pracy. Mam nadzieję, że przełoży się to na sezon letni, który będzie bardzo długi" - podkreśliła Swoboda. Dodała, że bardzo wiele zawdzięcza swoim rodzicom, który są dla niej oparciem w każdej sytuacji. "Pokazałam, że umiem utrzymać takie samo tempo przez cały sezon. Trzeba ciężko pracować i dalej biegać. Już nie czytam tego, co ludzie piszą o mnie w internecie. Mam to gdzieś. Teraz ważne dla mnie jest to, co uważam ja, moi rodzice, chłopak i trenerka. Tzw. dobre rady i komentarze innych mnie nie obchodzą" - wspomniała.W rywalizacji tyczkarzy do wysokości 5,85 wszystko przemawiało za Liskiem (OSOT Szczecin). Obrońca tytułu z Belgradu i lider tegorocznej listy światowej (5,93) nie miał żadnej zrzutki. Wojciechowski (CWZS Zawisza Bydgoszcz SL), trzeci zawodnik poprzednich HME i mistrz globu na stadionie z Daegu z 2011 roku, w drugiej próbie jednak zaliczył 5,90, ustanawiając rekord życiowy, i zmusił rodaka do przeniesienia ostatniej próby na 5,95.Lisek nie sprostał zadaniu i musiał zadowolić się srebrem. Wojciechowskiemu także nie udało się pokonać 5,95."Jestem bardziej gotowy na ten sukces niż wtedy w Daegu - to pewne. Dorosłem, dojrzałem i teraz tak szybko nie zejdę z tego miejsca i nie odpuszczę. Będę walczył o swoje. Zdobywałem przez te osiem lat medale, ale nie wygrywałem. Dzisiaj w końcu stoję na najwyższym stopniu podium, a przecież o to w sporcie chodzi" - powiedział Wojciechowski, który podczas ceremonii medalowej był wyraźnie wzruszony, podobnie jak jego trener Wiesław Czapiewski.Lisek przyznał, że bardzo cieszy się z sukcesu kolegi i polskiego dubletu."Poziom skoku o tyczce jest w tym momencie niebywały, a my przywozimy z HME dwa medale. Trudno w to uwierzyć. Cieszmy się. Ustąpić miejsca na najwyższym stopniu podium Pawłowi to czysta przyjemność" - dodał Lisek.Trzeci był w sobotę Szwed Melker Svaerd Jacobsson - 5,75.Wcześniej szóste miejsce w finale 400 m zajęła Justyna Święty-Ersetic (AZS AWF Katowice). Podwójna mistrzyni Europy z Berlina - na 400 m i w sztafecie 4x400 m - podkreśliła, że nie dała rady szybciej pokonać pierwszej połowy dystansu i to zadecydowało o braku medalu. Wygrała Szwajcarka Lea Sprunger z najlepszym w tym roku wynikiem na świecie - 51,61. Najszybszym sprinterem w Europie został w sobotę Słowak Jan Volko - 6,60. Na 400 m zwyciężył Norweg Karsten Warholm, który rezultatem 45,05 wyrównał rekord Europy. Na 3000 m triumfował jego 18-letni rodak Jakob Ingebrigtsen, który został najmłodszym w historii złotym medalistą tej imprezy. Na najniższym stopniu podium stanął jego starszy brat Henrik.W skoku wzwyż zwyciężył Włoch Gianmarco Tamberi, który uzyskał 2,32. Sylwester Bednarek, który bronił tytułu, pokonał 2,22 m i zakończył finał na szóstym miejscu.Polacy w Glasgow wywalczyli dotychczas cztery medale - trzy złote i jeden srebrny. W piątek mistrzem w pchnięciu kulą został Michał Haratyk (KS Sprint Bielsko-Biała). Biało-czerwoni prowadzą w klasyfikacji medalowej przed ostatnim dniem zmagań.Łączny dorobek polskich lekkoatletów w HME to 179 medali - 58 złotych, 48 srebrnych i 73 brązowe.