Specjalizujący się w biegu na 400 m ppł Patryk Dobek został w Toruniu sensacyjnie halowym mistrzem Europy na 800 m. Srebro wywalczył Mateusz Borkowski. Brązowy medal zdobył Brytyjczyk Jamie Webb, a czwarty był Adam Kszczot. To dopiero pierwszy sezon startów Dobka na dystansie 800 m. Jeszcze przed mistrzostwami Europy mówił, że to tylko przerywnik, a latem wraca do rywalizacji na 400 m ppł. Teraz nie jest już tego taki pewien. Tym bardziej, że jego trenerem jest obecnie Zbigniew Król, czyli jeszcze niedawno szkoleniowiec Kszczota. "Chyba trener Król jest ze mnie zadowolony. Robiłem w biegu to, co ustaliliśmy" - powiedział Dobek po zdobyciu złota. Trener Król potwierdził w rozmowie z PAP zadowolenie z postawy Dobka. "Gdy pracuję, to nie myślę o tym, jaki medal to da. Zawsze oczywiście celuję wysoko. Gdy Patryk wszedł do finału, powiedziałem mu, że idzie walczyć o złoto. Inaczej nie można. Wieszając poprzeczkę nisko - niczego się nie uzyska" - podkreślił trener. Szkoleniowiec przyznał jednak, że gdy płotkarz przyszedł do niego cztery miesiące temu, to nie wierzył w zrobienie z niego 800-metrowca do halowych mistrzostw Europy. "Wydawało się, że to za mało czasu. On na pierwszych treningach wytrzymałościowych odstawał od dziewczyn. Po dwóch miesiącach pracy one nie mogły być już jego partnerkami do pracy treningowej. Wielka w tym zasługa jego dawnego trenera Krzysztofa Szałacha. On zbudował świetne podwaliny pod wytrzymałość tego chłopaka. Potem Walentyn Bondarenko pracował nad jego szybkością. Ja tylko pazernie wykorzystałem te elementy" - podkreślił w rozmowie z PAP Król. Przyznał, że parametry szybkościowe Dobka są znakomite, a technicznie wygląda on świetnie. "Budową somatyczną przypomina Wilsona Kipketera, a także Davida Rudishę. Ma papiery na bieganie na niesamowicie wysokim poziomie. Jedyne, czego jeszcze nie zdążyliśmy zrobić, to hipoksja. Można ten efekt osiągnąć na dwa sposoby. Pierwszy, bezpieczniejszy, to wyjazd w wysokie góry. Drugim sposobem jest hipoksja sztuczna. Patryk nie miał możliwości skorzystania z obozu klimatycznego, więc pracowaliśmy w COS w Spale. Przed igrzyskami zrobimy wyjazd do Sankt Moritz. Planujemy to na przełomie czerwca i lipca. To powinno przenieść go jeszcze poziom wyżej" - powiedział Król. Dobek jest szczupły, ma długie nogi, jest wysoki. Po kilku tygodniach pracy z Królem powiedział, że trenując do 400 m ppł wiecznie był "zarąbany", a na te 800 m, to się jakoś tak "wolno biega". Zanim jednak Dobek z Królem ruszą w wyższe góry, już za tydzień czeka go wyjazd do Karpacza, a później do Zakopanego. "To on do mnie przyszedł i chciał się przestawić na 800 metrów. Czy na igrzyskach w Tokio będzie już to biegał, czy jeszcze 400 m ppł? Zobaczymy, co będzie dla niego lepsze. Trzeba też spojrzeć na program i zobaczyć, bo może da się to połączyć. Alberto Juantorena zdobył w Montrealu złoto na 400 i 800 m" - wskazał trener. Przyznał, że przed rozpoczęciem pracy z Dobkiem część osób go ostrzegała. "To jednak bardzo spokojny, mądry chłopak. Nie tak jak moi niektórzy poprzedni zawodnicy. Jest wyciszony, nie jest agresywny. To nie jest tak, że on nie ma swojego zdania. Ma i dużo rozmawiamy. Ja też go o wiele rzeczy pytam, bo trening nie może być realizowany wbrew zawodnikowi. Gdy jednak uważam jakąś jego sugestię za szkodliwą dla jego rozwoju, to mu to mówię. On to przyjmuje i robimy po mojemu. Tak to w mojej ocenie powinno wyglądać" - stwierdził. Przyznał, że świetnie udało mu się przewidzieć przebieg finału HME w Toruniu. Jego podopieczny zrealizował taktykę w 100 procentach. "Znam tych wszystkich zawodników, a w finale były tuzy. Wiedziałem więc co poradzić Patrykowi. Miał czekać na końcu stawki, aż zrobi się luka na pierwszym torze i wtedy przeskoczyć. Zrobił to dwa razy idealnie. Tak, że rywale nawet nie zauważyli. Do tego wykorzystał szybkość z płotków, bo tam przed płotkiem trzeba przyspieszyć" - dodał trener Król. Autor: Tomasz Więcławski