W obiekcie trwają ostatnie prace przygotowawcze do najważniejszych zawodów, jakie przyszło w ostatnich latach gościć Toruniowi. Gdy w 2014 roku oddawano do użytku halę przy ul. Bema, zapewne niewielu sądziło, że będzie ona aż tak ważną areną na lekkoatletycznej mapie Europy. "To moja ulubiona hala. Nie mówię tego dlatego, że traktuje Arenę Toruń jako swój drugi dom, bo przez lata reprezentowałem klub z Bydgoszczy, ale z powodu wyjątkowości tego obiektu. To wielka strata, że podczas halowych mistrzostw Europy na trybunach nie zasiądą kibice. Ta hala jest tak zbudowana, że oni są w zasadzie kilka metrów od zawodników. Zawsze nieśli mnie do jeszcze lepszych wyników. Teraz muszę szukać motywacji w kolejnych barierach do pokonania" - powiedział Marcin Lewandowski. Biegacz w HME w Toruniu wystartuje na 1500 oraz 3000 m i nie ukrywa, że w obu przypadkach ma chrapkę na medale. W ostatnich tygodniach sporo się działo w toruńskiej hali. Za zawodnikami mityng Copernicus Cup oraz mistrzostwa Polski. Organizatorzy zawodów musieli także przystosować obiekt do wymogów mistrzostw Europy. Mixed-zone, w której zawodnicy udzielają wywiadów, nie będzie już usytuowana w dość ciasnym korytarzu, a przeniesiona zostanie w miejsce dotychczasowego biura prasowego. To natomiast zejdzie do... podziemia, bo podczas HME zostanie zlokalizowane na poziomie podziemnego parkingu. Wszystko po to, aby szczególnie w covidowej rzeczywistości zadbać o bezpieczeństwo wszystkich uczestników zmagań. Nie zmieni się jednak niezwykle "szybka" bieżnia, która trafiła do Torunia z Sopotu. Tam biegali po niej najlepsi zawodnicy świata - uczestnicy Halowych Mistrzostw Świata 2014. "Kocham Toruń, a Toruń kocha mnie. To moja ulubiona bieżnia, na której uzyskuję najlepsze wyniki. Pewnie, że w głowie jest obrona tytułu mistrzyni Europy, który zdobyłam dwa lata temu w Glasgow. Gdzieś z tyłu głowy jest też rekord życiowy. Może to być nie 7,07, ale np. 7,04. Co start w tym sezonie poprawiam się o 0,06 sekundy, a na mistrzostwa Polski było 7,10. Ale nie, nie, nie. Nie można się nakręcać" - wskazuje Ewa Swoboda. Jej talent eksplodował właśnie w tym obiekcie w 2016 roku, gdy 18-latka z Żor ustanowiła fantastyczny rekord świata 7,07. Do dziś nie pobiegła szybciej. Mimo to na szyi zawiesiła już dwa medale HME - srebrny w Belgradzie w 2017 roku i złoty w Glasgow dwa lata później. Także Justyna Święty-Ersetic jest wielką fanką startów w Toruniu. To tu poprawiała kilka razy rekord kraju w biegu na 400 m. 51,37 - na tej wartości zatrzymał się najlepszy wynik w historii Polski po biegu w 2020 roku. "Nie jestem teraz w słabszej dyspozycji niż rok temu. Wiem, jak ciężko pracowałam i na co mnie stać. Jestem realistką i widzę, w jakiej formie jest Holenderka Femke Bol, ale łatwo się nie poddam. W sztafecie na papierze dziewczyny z Holandii też są od nas szybsze. To my zdobyłyśmy jednak złoto w 2017 i 2019 roku, a teraz startujemy u siebie. Znów chcemy być najlepsze" - powiedziała Święty-Ersetic. Świetne wspomnienia z Areny Toruń ma także jeden z najpopularniejszych obecnie lekkoatletów na świecie - Szwed Armand Duplantis. To tutaj poprawił po raz pierwszy rekord świata, skacząc 8 lutego 2020 roku 6,17. Jego pojedynek z byłym rekordzistą Francuzem Renaud Lavilleniem będzie ozdobą mistrzostw Europy. Pierwszy skoczył w tym roku 6,10, a drugi 6,06. Walkę o medale zapowiada też Piotr Lisek. "W naszej konkurencji bez wątpienia +będzie się działo+. Patrzcie w kierunku rozbiegu do skoku o tyczce, bo można się spodziewać naprawdę dobrych rezultatów. Co chwilę ktoś mnie pyta, kiedy znów będę skakał sześć metrów. Moja forma idzie w górę, tyle mogę powiedzieć" - zaznaczył Lisek, halowy mistrz Europy z 2017 roku z Belgradu. Zobacz Interia Sport w nowej odsłonie! Sprawdź! Wszyscy zawodnicy pytani o fenomen hali w Toruniu najczęściej zwracali uwagę na konstrukcję obiektu. Jako atuty wymieniali jego kameralność, funkcjonalność i niesamowitą akustykę. Przy wypełnionych trybunach lekkoatleci mogli się czuć jak na scenie teatru. Kibice mieli idoli na wyciągnięcie ręki. Tej atmosfery podczas HME nie da się jednak zastąpić niczym. Niezależnie od tego szykuje się wielkie święto "królowej sportu", gdyż dotychczas HME Polska gościła tylko raz - w 1975 roku. W Katowicach Biało-Czerwoni wywalczyli wówczas dwa złote, trzy srebrne i pięć brązowych medali. Teraz apetyty są większe. W kuluarach Areny Toruń już teraz słychać, że miasto będzie chciało powalczyć o kolejną wielką imprezę w już postpandemicznej rzeczywistości. Dobra organizacja HME być może stanie się kluczem do skutecznej walki o mistrzostwa globu. autor: Tomasz Więcławski twi/ pp/