Olszewski jest jedynym Polakiem, który pobiegnie w finale biegu na 60 m HME. W półfinałach odpadli Dominik Kopeć i Przemysław Słowikowski. Olszewski zajął w swojej serii trzecie miejsce, ale jego czas 6,60 był najlepszym z tzw. lucky loserów. Bo bezpośredni awans zapewniało sobie dwóch pierwszych z trzech biegów półfinałowych oraz dwóch z najlepszymi czasami. "Dobrze mi się biegło w półfinale. Było widać, że moja seria była najmocniejsza. Pobiegłem jednak swoje - 6,60. Moja życiówka jest tylko o jedną setną sekundy lepsza" - mówił Olszewski. Podkreślił, że wieczorem powinno być lepsze bieganie, bo to lepsza pora do sprintu. "Moim zdaniem poza zasięgiem jest Włoch Lamont Jacobs. On biega bardzo mocno i luźno. Będzie odstawał od reszty. Będę miał zapewne zewnętrzny tor z racji dostania się z trzeciego miejsca. Liczę na rekord życiowy w finale na poziomie 6,55. Może to da medal. Chciałbym się zakręcić w okolicy drugiego-trzeciego miejsca. Może się skończyć jednak i na piątym" - stwierdził sprinter. Przez najbliższe godziny zamierza odpocząć, coś zjeść i zresetować głowę. "Nie boję się o swoją psychikę, bo wiem, że jestem w formie" - dodał. Finał odbędzie się w sobotę o 20.58. Halowe mistrzostwa Europy w Toruniu potrwają do niedzieli. Polacy wywalczyli dotychczas dwa srebrne medale - w biegu na 1500 m Marcin Lewandowski oraz w pchnięciu kulą Michał Haratyk. Obaj bronili tytułów wywalczonych w 2019 roku w Glasgow.