W czołowej "szóstce" powinien być też Mateusz Borkowski, który na metę dobiegł jako pierwszy, ale... został zdyskwalifikowany.Borkowski bardzo mądrze rozłożył siły. Zaatakował na 200 m do mety, wyszedł na pierwsze miejsce i utrzymał je do końca. Poprawił nawet rekord życiowy, ale... potem został zdyskwalifikowany. Sędziowie uznali, że doszło do przepychanki z trzecim na mecie Szwedem Andreasem Kramerem. Polacy złożyli kontrprotest i czekają na jego wynik.- Jestem załamany. Jaka dyskwalifikacja? Niczego nieprzepisowego nie zrobiłem. To była normalna, męska walka na 800 m. To był jeden z moich najlepszych biegów w hali w życiu. Byłem aż w szoku, że tak mnie niesie - mówił załamany Borkowski, który wiadomość o dyskwalifikacji otrzymał od dziennikarzy.W swoim stylu półfinał rozegrał Kszczot. Trzykrotny halowy mistrz Europy na tym dystansie ustawił się w środku stawki i czekał do ostatniej chwili, żeby zacząć finisz. To wystarczyło na drugie miejsce i pewny awans. Trenujący z Tomaszem Lewandowskim lekkoatleta uzyskał czas 1.47,98.- Miałem chłopaków jak na widelcu. Widziałem, jak się mają. Czekałem do ostatnich 50 metrów. Tam przyłożyłem. Bieg się dobrze rozegrał. Zachowałem dużo sił na finał. To bardzo dobrze - podkreślił Kszczot."Profesor" przyznał, że czuje się dobrze. Jego zdaniem niedzielny finał będzie raczej szybki. - Jest dwóch, dla których tempo to ogromna przewaga, więc będzie się działo - dodał. Zobacz Sport Interia w nowej odsłonie! Sprawdź Sporą niespodzianką jest postawa Dobka, specjalisty biegu na 400 m ppł. Po zmianie trenera na Zbigniewa Króla zawodnik SKLA Sopot wystąpił po raz pierwszy w karierze na 800 m w hali. Najpierw wygrał mistrzostwo Polski, co było sensacją, bo pokonał "profesora" tej konkurencji Kszczota. A teraz bardzo dobrze radzi sobie także na międzynarodowej scenie. W swoim półfinale zajął drugie miejsce czasem 1.47,56.Kszczot wypowiadał się z uznaniem o osiągnięciu kolegi, ale podkreślał, że jutro jest trzeci mocny bieg na 800 metrów z rzędu, co wcale nie jest proste. Świadomy tego jest sam Dobek.- Bardzo dużo kosztował mnie ten półfinał. Sporo już osiągnąłem jak na cztery miesiące podstawowego treningu na tym dystansie. Nie mam pomysłu na to, co będzie jutro. Na razie chcę odpocząć, bo już mam dwa biegi w nogach. Na razie nie ma co gdybać - przyznał Dobek.Finał zaplanowany jest na niedzielę na godz. 18.25.Halowe mistrzostwa Europy w Toruniu potrwają do niedzieli. Polacy wywalczyli dotychczas dwa srebrne medale - w biegu na 1500 m Marcin Lewandowski oraz w pchnięciu kulą Michał Haratyk. Obaj bronili tytułów wywalczonych w 2019 roku w Glasgow. (PAP)Tomasz Więcławski