W krajowych mistrzostwach Łasickienie nie zachwyciła. Złoto dał jej skok na 1,94. To - jak na jej standardy - słaby wynik. Rosjanka przyzwyczaiła bowiem fanów, że dwa metry uzyskuje niemal na zawołanie. Teraz jednak w głowie nie tylko ma treningi, ale czeka także na rozstrzygnięcia w sprawie dalszej kariery. Już jedne igrzyska - w Rio de Janeiro w 2016 roku - oglądała w telewizji. To była "kara", jaką poniosła cała reprezentacja za aferę dopingową w kraju. 1 marca World Athletics ma zdecydować, czy jedna z najlepszych lekkoatletek ostatnich lat, dominatorka w swojej konkurencji, będzie miała prawo powalczyć o olimpijskie złoto oraz czy na początku marca stanie na starcie halowych mistrzostw Europy w Toruniu. Na to właśnie liczą też kibice. Bo poza trzymaniem kciuków za Kamilę Lićwinko, chcą zobaczyć też pojedynek Łasickiene - Jarosława Machuczich. Zaledwie 19-letnia Ukrainka wygrała w tym sezonie wszystkie zawody, w jakich startowała. Imponujące są także jej wyniki. W każdym mityngu skakała dwa metry lub wyżej. Do niej należy też najlepszy tegoroczny rezultat na świecie - 2,06. Łasickiene nie miała w tym roku możliwości rywalizacji na międzynarodowej scenie, bo rosyjscy lekkoatleci są na razie wykluczeni z zawodów. World Athletics każdy przypadek rozważa jednak oddzielnie. Wniosek o pozwolenie na starty - choć tylko pod neutralną flagą - Rosjanka złożyła. Teraz czeka na decyzję. Ta wcale nie jest oczywista, mimo że Łasickiene nigdy nie była podejrzewana o stosowanie niedozwolonych środków. Jej wielkim marzeniem są igrzyska olimpijskie. W 2016 roku była w życiowej formie, ale w Rio de Janeiro Rosjanie nie zostali dopuszczeni do rywalizacji. W Tokio chciałaby stanąć na podium.