Śmiało już można powiedzieć, że Faith Kipyegon jest główną kandydatką do miana lekkoatletki roku 2023. Wszystko oczywiście będzie w dużej mierze uzależnione od tego, co pokaże podczas mistrzostw świata w Budapeszcie, ale dziś nie wydaje się, by ktokolwiek mógł jej zagrozić. I to nie tylko na koronnym dystansie 1500 m, ale na... każdym, na którym zdecyduje się biegać. W tym roku dwukrotnie wystartowała na 1500 m, dwukrotnie na 5000 m i dziś na milę. Wszystkie te pięć biegów wygrała, w Monaco już po raz trzeci w ostatnich dwóch miesiącach pobiła rekord świata. Coś nieprawdopodobnego! Faith Kipyegon udowadnia, że nie ma rzeczy niemożliwych A przecież wszyscy wiedzą, że 29-letnia biegaczka to atletka doskonała. Przy czym do tej pory wyróżniała się właśnie na dystansie 1500 m - tu dwukrotnie sięgała po olimpijskie złoto, dwukrotnie była mistrzynią świata i dwukrotnie wicemistrzynią. Gdy na początku czerwca we Florencji jako pierwsza kobieta "złamała" barierę 3:50.00, cały stadion oszalał. Pobiła ośmioletni historyczny wynik Genzebe Dibaby, ostatnie 100 metrów to był fantastyczny sprint. A gdy dokładnie tydzień później to samo zrobiła na dystansie 5000 metrów, też na mecie chwyciła się za głowę. Przecież ustanowiła najlepszy rezultat w historii w całkowicie innej rywalizacji, gdzie decyduje wytrzymałość. A ona pokazała, że nie ma rzeczy niemożliwych. Pia Skrzyszowska biegła fantastycznie, aż do siódmego płotka. I ten jeden błąd... Poprzedni rekord "rozszarpany na strzępy". Należał do wielkiej rywalki W tej sytuacji rekord świata na trochę nietypowym dystansie jednej mili wydaje się czymś... normalnym. To trochę więcej niż 1500 m, czyli od dystansu dla Kipyegon ulubionego. Tyle że Kenijka nie tylko dziś pobiła rekord świata, ona wręcz go rozszarpała na strzępy. Należał do jej wielkiej rywalki, Holenderki Sifan Hassan, wynosił 4:12.33. To właśnie pochodząca z Etiopii Hassan była znakomitym przykładem umiejętności łączenia wielu dystansów, nawet do 10000 m. I to Sifan zabrała Faith złoto na 1500 m podczas mistrzostw świata w Dausze w 2019 roku, chwilę wcześniej ustanawiając rekord świata na milę, tu w Monaco. Dziś Kenijka pokazała, że teraz to ona jest najmocniejsza. Właściwie ani przez chwilę nie było wątpliwości, że ten rekord zostanie poprawiony. Na metę wpadła w czasie 4:07.64 - o prawie pięć sekund lepszym od rekordu Hassan. Swój najlepszy rezultat poprawiła o ponad dziewięć sekund, a to przepaść. Rywalki biegły jakby w innym biegu, druga Irlandka Ciara Mageean przybiegła po siedmiu sekundach. Choć też była szczęśliwa, ustanowiła rekord kraju (4:14.58). A to wszystko na oczach księcia Alberta, który jak zwykle z trybun obserwował zmagania lekkoatletów w Monaco. Wpadka Duplantisa, rewelacyjny bieg Warholma Mirtyng w Monaco dostarczył wielu innych świetnych wyników, ale też i zaskoczeń. Bez wątpienia największym była wpadka Armanda Duplantisa w skoku o tyczce. Genialny Szwed każde międzynarodowe zawody od początku czerwca wygrywał z wynikiem ponad sześciometrowym. Dziś łatwo pokonał 5,72 m, po czym wziął się za wysokość 5,92 m, która mogła mu już dać zwycięstwo. Tyle że jej nie pokonał w dwóch podejściach, w przeciwieństwie do Amerykanina Christophera Nilsena. Przeniósł więc ostatni skok na 6,02 m, ale i tym razem się nie powiodło. Duplantis zajął ostatecznie czwarte miejsce, przegrał też z Ernestem Johnem Obiemą i Kurtisem Marschallem. Po raz pierwszy od września zeszłego roku został pokonany, a po raz pierwszy od blisko dwóch lat nie znalazł się w trójce - poprzednio stało się to w Lozannie. Klasę pokazał za to rekordzista świata na 400 m przez płotki Karsten Warholm. Jego pojedynek z Alisonem dos Santosem miał być ozdobą mityngu, ale Brazylijczyk przegrał wyraźnie, o ponad sekundę. Norweg zaś, z czasem 46.51 s, ustanowił najlepszy wynik w tym roku, bijąc też rekord Diamentowej Ligi wszech czasów.