Białoruska sprinterka opuściła swój kraj w trakcie igrzysk olimpijskich w Tokio. Skrytykowała wówczas sztab trenerski reprezentacji, przez co odwołano ją natychmiast do kraju. Obawiając się restrykcji, poprosiła o azyl i w ostatniej chwili uciekła pilnującym ją wysłannikom reżimu Aleksandra Łukaszenki. Schronienia Białorusince udzieliła Polska. Teraz Kryscina Cimanouska w emocjonalnym wpisie na Instagramie podzieliła się wrażeniami z pobytu w ośrodku w Polsce. Przyznała, że nie jest tu szczęśliwa. - Jest mi ciężko. Myślałam, że będzie fajnie - przyznała. Kryscina Cimanouska wciąż pod strażą Jak dodała, w pełni rozumie i akceptuje swa sytuację. - Mieszkamy tu z mężem pod strażą od dwóch miesięcy. Wiemy, że to konieczne i że nie jesteśmy wyjątkiem. Wielu Białorusinów w trosce o swoje bezpieczeństwo opuściło ojczyznę - napisała. - Naprawdę doceniamy to, co dla nas zrobiono i wiemy, że podjęte środki bezpieczeństwa są niezbędne. Poddamy się protokołowi tak długo, jak będzie to konieczne. Białoruska lekkoatletka opisuje swój pobyt w ośrodku. Informuje, że na początku mogła wychodzić tylko wyjątkowo, na ważne spotkania. Teraz ma nieco więcej swobody. - Przeprowadziliśmy się do wynajętego mieszkania, ale nadal jesteśmy pilnowani - pisze na Instagramie. - Wszystkie nasze ruchy i plany musimy koordynować ze służbami, nawet do sklepu spożywczego idziemy pod strażą. Ze strażnikami wyprowadzamy psa.CZYTAJ TAKŻE: Kryscina Cimanouska wystartowała w PolsceI dodaje: - Tęsknię za spotkaniami z przyjaciółmi, spacerami po mieście, odwiedzaniem nowych miejsc. Jest ich tu tak wiele, chcielibyśmy je zobaczyć, pójść do kawiarni, zjeść obiad w restauracji czy powłóczyć się po centrum handlowym. Nie możemy jednak, musimy akceptować naszą rzeczywistość - zwierza się Kryscina Cimanouska.- Marzę teraz o tych najprostszych sprawach i rzeczach, spotkaniach i aktywnościach. Liczę na to, że pewnego dnia moje życie znów będzie najzwyklejsze.