O tym, ile naprawdę wynosił starożytny dystans maratoński, wiemy mało. Z miejscowości Marathon do centrum dzisiejszych Aten jest około 43 km, za to nad brzeg morza - przeszło 45 km. Cała antyczna historia dystansu maratońskiego oparta jest na opowieści o tym, jak to po wygranej Ateńczyków nad Persami w bitwie z 490 roku p.n.e. kurier imieniem Filippides (tak naprawdę Pheidippides) pobiegł z informacją o wygranej i jako pierwszy pokonał ten odcinek. Niewiele w tej opowieści jest sensu, począwszy od przekręconego imienia posłańca aż po to, z jaką wiadomością biegł (raczej nie z wieścią o wygranej) aż po puentę, iż miał po biegu paść martwy. Warto pamiętać, że maraton nie był konkurencją starożytnych igrzysk. W ogóle go wtedy nie rozgrywano, a najdłuższym dystansem biegowym był wtedy dolichos. Od 720 roku p.n.e., gdy debiutował na igrzyskach XV Olimpiady, zmieniał się od 7 do 24 okrążeń stadionu, czyli od około 1500 metrów do około 5 kilometrów. Maraton - konkurencja nieznana w starożytności Bieg maratoński wprowadzono na igrzyska nowożytne w 1896 roku dla uczczenia starożytnych przodków i legendarnej bitwy okraszonej mitycznym biegiem. W 1896 roku w Atenach zawodnicy rywalizowali na zapewne niespełna 40 km. Wygrał Grek Spirydion Louis w czasie poniżej 3 godzin (bez dwóch minut). I to mimo tego, że podczas rywalizacji spotkał wuja i poszedł się z nim napić wina. W 1900 roku w Paryżu luksemburski biegacz Michel Thato jako pierwszy pokonał 40 km 260 metrów, bo tyle wynosiła trasa. W 1904 roku Amerykanin Thomas Hicks wygrał bieg na 40 km po dyskwalifikacji rywala, który podjechał taksówką, wreszcie przyszły igrzyska w Londynie w 1908 roku. Meta biegu maratońskiego miała znajdować się w takim miejscu, aby start mógł obserwować i oklaskiwać król Edward VII ze świtą. On jednak zapragnął to robić ze swej siedziby w Windsorze. Dwór brytyjski zwrócił się więc z prośbą (nie do odrzucenia) do organizatorów igrzysk londyńskich, by start przesunięto. Ambaras był potężny, bowiem właśnie zamierzano zaokrąglić dystans najdłuższego z biegów do 40 km. Ustalenie jednolitej odległości pozwalałoby chociaż orientacyjnie porównywać czasy. A tu taka historia! Po zmierzeniu okazało się, że wyznaczenie startu pod pałacem Windsor z metą na stadionie wydłuży bieg o ponad dwa kilometry. Dokładnie o 2 kilometry 195 metrów. Niechętnie brytyjskiej Koronie Amerykanie postawili weto. Zagrozili, że nie wystartują do dłuższego biegu. Argumentowali, że inaczej się umawialiśmy i inaczej się przygotowywali. 2 kilometry 195 metrów więcej miało znaczenie Zdaniem historyków sportu, właśnie ów opór amerykański i chęć złamania go ze strony Brytyjczyków zdecydowały nie tylko o zmianie dystansu maratońskiego podczas igrzysk w 1908 roku, ale o przewalczeniu, by taki dystans został na stałe. Na złość Stanom Zjednoczonym. Na tym jednak skandale podczas maratonu startującego pod nosem króla się nie skończyły. Oto bowiem bieg jako pierwszy kończył włoski biegacz Dorando Pietri. Wbiegł na metę w czasie znacznie poniżej trzech godzin, ale ledwo żywy. Do tego stopnia, że słaniał się na nogach, upadał. Czas miał wybitny, ale ewidentnie nie wytrzymał owych ostatnich dwóch kilometrów. Wydawało się, że nie dodano do biegu aż tak wiele, ale dla wycieńczonych lekkoatletów owe 2 km 195 metrów miały wielkie znaczenie. Każdy metr przed metą je miał. Dorando Pietri kilkaset metrów przed metą już kompletnie nie miał sił. Brytyjscy sędziowie na widok tego, co dzieje się z zawodnikiem, pospieszyli z pomocą. Podnieśli go, postawili na nogi, pomogli. Przy ich pomocy Włoch minął linię mety, aby dowiedzieć się że to będzie go kosztowało dyskwalifikację. Skorzystanie z pomocy osób trzecich, ukończenie biegu nie o własnych siłach kosztowało go wiele. Stracił złoto, które w tej sytuacji otrzymał... Amerykanin Johnny Hayes.