Sześć startów - w eliminacjach, półfinałach i finałach - sześć zwycięstw. Na Marka Zakrzewskiego, zaledwie 17-letniego sprintera ze Słupska, nie było w ostatnich dniach w Jerozolimie mocnych. Polak startował po dwa razy dziennie, nie miał z tym problemów. Nie we wszystkich biegach musiał pokazywać pełnię swoich umiejętności, w tych na 200 metrów zwalniał już na finiszu. Dziś pokazał wielką moc - sięgnął po drugi złoty medal, znów w rywalizacji ze starszymi zawodnikami. Marek Zakrzewski zostawił rekord życiowy na finał. Wiedział, co robi 17-letni wciąż Polak był w stawce ośmiu finalistów zawodnikiem najmłodszym, choć jednym z czterech z rocznika 2005. On pełnoletność osiągnie dopiero w drugiej połowie grudnia, ale w sportowej rywalizacji już spisuje się jak lekkoatleta z ogromnym doświadczeniem. W przedpołudniowym półfinale pobiegł fantastycznie, miał wszystkich rywali pod pełną kontrolą, wygrał w czasie 20.88 s. Mógł spokojnie pobiec szybciej, nawet lepiej od swojego rekordu życiowego (20.78 s półtora miesiąca temu w Poznaniu), ale wisienkę na torcie zostawił na finał. Był w tym decydującym biegu faworytem, żaden z rywali nie biegał w tym roku tak szybko jak on. Musiał jednak uważać, przecież godzinę wcześniej w finale 400 metrów Maksymilian Szwed miał podobny status, też najlepszy czas i świetną formę. Tyle że w trakcie biegu przeholował z tempem. Zakrzewski tego błędu nie popełnił. Kapitalny bieg Polaka. Rywale ani przez chwilę nie mogli się łudzić, kto dziś wywalczy złoto Polak biegł dziś po jednym ze środkowych torów - piątym. Obok siebie miał Szwajcara Manuela Gerbera i Brytyjczyka Brooka Cronina, obaj w tym roku "łamali" 21 sekund. Nie widział za to Filipa Federicia, który miał być chyba jego najgroźniejszym rywalem. Słowak dostał bowiem drugi tor, niewygodny, z bardziej ostrym łukiem. Tyle że nie miało to żadnego znaczenia - Zakrzewski świetnie wystartował i od razu włączył najwyższy bieg. Po wyjściu na prostą miał sporą przewagę nad resztą stawki. Wydawało się, że do walki może się jeszcze włączyć biegnący po pierwszym torze Holender Timo Spiering, ale to tylko było złudzenie. Polak triumfował z przewagą 34 setnych - w czasie 20.63 s. Takim, a nie lepszym, bo rozluźnił się już przed kratami, podniósł rękę do góry. I być może właśnie dlatego Karol Zalewski wciąż jest rekordzistą Polski juniorów (20.54 s). Tyle że Zakrzewski będzie w tej kategorii wiekowej startował jeszcze w 2024 roku. Srebro wywalczył Spiering (20.97 s), brąz dla Włocha Daniele Groosa (21.01 s) - oni poprawili swoje "życiówki". Gerber, Cronin i Federić zostali z niczym. Tym samym Zakrzewski został pierwszym sprinterem od 1991 roku, który w jednych mistrzostwach Europy juniorów zdobył dwa złote medale na tych dystansach. Wtedy dokonał tej sztuki w Salonikach Brytyjczyk Darren Campbell - późniejszy mistrz olimpijski w sztafecie z Aten, wicemistrz olimpijski na 200 m z Sydney oraz trzykrotny mistrz Europy. Campbell dołożył jeszcze złoto w sztafecie, Zakrzewski prawdopodobnie powalczy w niej w czwartek.