Ani Piotr Lisek, ani Konrad Bukowiecki nie mogą być zadowoleni ze swoich występów podczas igrzysk olimpijskich w Paryżu. Mocne słowa w ich kierunku skierował legendarny złoty medalista z 1980 roku, Władysław Kozakiewicz. Konflikt Kozakiewicza z Liskiem trwa. "Powiedział, że się nie znam" Polscy kibice mieli wielkie oczekiwania wobec lekkoatletów podczas igrzysk olimpijskich w Paryżu. To właśnie oni, wraz z siatkarzami i Igą Świątek, byli najczęściej wymieniani w kontekście nadziei medalowych przed prestiżową imprezą w Paryżu. Niestety, jak dotąd biało-czerwoni nie sięgnęli po ani jeden medal w swoich konkurencjach. Wszystkie oczy zwrócone są na Natalię Kaczmarek, która w piątkowy wieczór powalczy w wyścigu na 400 metrów. Ze swojego występu nie mógł być zadowolony Piotr Lisek. Polski tyczkarz nie zdołał przeskoczyć 5,70 metrów i nie przebrnął eliminacji. Głos na ten temat zabrał złoty medalista w tej dyscyplinie, Władysław Kozakiewicz. "Powiedziałem mu: jesteś za wolny. Trenuj szybkość, nie siłę. Trenuj technikę. To on powiedział w wywiadzie, że się nie znam" - wyznał na łamach Kanału Sportowego legendarny olimpijczyk. Wymiana "uprzejmości" między panami trwa od kilku lat. Kozakiewicz upierał się po lekkoatletycznych mistrzostwach świata z 2022 roku, że Lisek powinien zakończyć karierę, bo nie jest w stanie rywalizować z czołówką. Czynny sportowiec odparł, że jego starszy "kolega po fachu" nie wie, o czym mówi, co najwyraźniej do tej pory ciąży 70-latkowi. Oberwało się i Bukowieckiemu. "To wstyd" Lisek nie był jedyną osobą, wobec której krytycznie wypowiedział się były tyczkarz. Występ Konrada Bukowieckiego w eliminacjach konkursu pchnięciu kulą odbił się szerokim echem. Polak nie tylko nie znalazł się w dwunastce zawodników z awansem, ale zajął zaledwie 28. lokatę, za co wylała się na niego fala krytyki. Z pewnością nie przekonał Kozakiewicza, o czym może świadczyć jego wypowiedź w programie Kanału Sportowego. "Jeżeli ktoś jedzie na igrzyska olimpijskie, mając minimum, bo w zeszłym roku ktoś zdobył to minimum. I w tym roku, już po operacji, po kontuzji, jedzie na igrzyska olimpijskie i jest przedostatni i jeszcze odchodzi od tego momentu, w którym zrobił to, co zrobił i z uśmiechem schodzi z boiska czy ze stadionu, to jest przykre. Czy nie może ten człowiek powiedzieć: "nie, nie będę startował, bo będę ostatni"? Przecież to jest wstyd. Jeżeli ktoś pcha 20-22 metry kulą i w kole już po 18,80 wychodząc z uśmiechem, zadowolony, że zakończył igrzyska olimpijskie. Przecież on był już na olimpiadzie. CI, co nie byli jeszcze, to mogą chcieć być tymi olimpijczykami, ale to nie jest zbytnio przyjemne" - powiedział wprost 70-latek, po chwili potwierdzając, że ma na myśli Bukowieckiego. Kibicom pozostaje trzymać kciuki za Natalią Kaczmarek. Jej wyścig rozpocznie się w piątek o godzinie 20:00.