Partner merytoryczny: Eleven Sports

Kosmiczny rekord świata powinien zostać uznany? Są duże wątpliwości

Na gigantycznej równinie, niemal dokładnie w środku Stanów Zjednoczonych, nieustannie bite są rekordy. Specjalnie zbudowana arena do rzucania na obrzeżach małego miasteczka Ramona w stanie Oklahoma stała się rajem dla osób, które lubią ustanawiać szalone rekordy. Taki kosmiczny wynik padł właśnie w rzucie dyskiem. Mykolas Alekna przekroczył jako pierwszy człowiek na Ziemi granicę 75 metrów, posyłając dysk na odległość 75,56 metra. Ten rekord budzi jednak wielkie wątpliwości. Czy zatem zostanie ratyfikowany?

Szczere pole i zawody w Ramonie. Tam padł rekord świata w rzucie dyskiem. Pobił go Mykolas Alekna (w ramce)
Szczere pole i zawody w Ramonie. Tam padł rekord świata w rzucie dyskiem. Pobił go Mykolas Alekna (w ramce)/x.com/phofmahoney/Beate Oma Dahle/NTB/AFP/INTERIA.PL

W Ramonie w stanie Oklahoma warunki wietrzne są szczególnie korzystne wiosną. Lekkoatleci niczym łowcy burz zmierzają w tłumnie w to miejsce - kto oczywiście ma na to środki finansowe - by czekać na wiatr i bić rekordy.

Niektórzy dyskobole, choć mają za sobą najlepsze lata, potrafili bić rekordy życiowe o kilka metrów. Wystarczy wsłuchać się w nagranie z rzutu Alekny, by zrozumieć, co tam się naprawdę dzieje. Jest jeden potężny szum wiatru.

Witold Bańka ostro o Amerykanach: Odwrócenie uwagi od własnego podwórka/Polsat Sport/Polsat Sport

To dlatego zawody w Ramonie budzą duże wątpliwości. Tam działa "doping pogodowy"

Takich warunków nie ma żadnym stadionie, na którym rozgrywane są mistrzowskie imprezy. I właśnie dlatego wyniki uzyskane w Ramonie budzą takie wątpliwości. To przecież zrozumiałe, że organizator zawodów będzie chciał widzieć u siebie na mityngu dyskobola, który pokonał granicę 70 metrów, a nie tego, który regularnie rzuca 64-65 m. Mało kto popatrzy na to, gdzie ten wynik został ustanowiony.

Już zresztą ukuto na te potrzeby zwrot "doping pogodowy", bo właśnie w Ramonie z tym mamy do czynienia.

Nie dziwi zatem oburzenie Piotra Małachowskiego, dwukrotnego wicemistrza olimpijskiego, byłego mistrza świata i byłego mistrza Europy, a także aktualnego rekordzisty Polski (71,84 m - przyp. TK), który obecnie jest jednym z dyrektorów w Silesia Diamentowa Liga - Memoriale Kamili Skolimowskiej.

- Rzucanie w takich wietrznych warunkach i w szczerym polu, których nikt tak naprawdę nie ogląda, wypacza jednak wyniki. Dla mnie ten rekord świata, jeśli mam być szczery, jest bezwartościowy. Boli mnie, kiedy zawodnicy, którzy regularnie rzucają o wiele bliżej, na jednych wietrznych zawodach robią takie wyniki. To wypacza zdrową rywalizację - grzmiał Małachowski w rozmowie z Interia Sport.

W zawodach nie wziął udziału Daniel Stahl, mistrz olimpijski z Tokio i dwukrotny mistrz świata. W Szwecji zatem ten konkurs w Ramonie też jest mocno krytykowany. Mówi się tam nawet o zupełnie nowej dyscyplinie.

"Jak zobaczyłem filmy i zdjęcia to tylko się zaśmiałem. To są przegięcia"

Dyskobole, którzy pojawili się na wietrznych zawodach w USA, zdominowali listę wyników kwalifikacyjnych do mistrzostw świata w Tokio (13-21 września). Minimum kwalifikacyjne i tak mocno wyśrubowane - 67,50 m - wypełniło już kilkanaście osób. Czy to jest sprawiedliwe?

- Jeśli zawody są w globalnym kalendarzu, to wyniki są zaliczane do rankingu. Czy jednak wszystko na takich zawodach jest w porządku? Śmiem wątpić. Już zawody w poprzednich latach, w których goniono minima albo miejsca w rankingach, pokazywały, że w niektórych krajach to jest jedna wielka patologia, jeśli chodzi choćby o sprawdzanie sprzętu. Lekkoatletyka zaczyna się komercjalizować i taka pogoń za wynikami będzie coraz częstsza - powiedział Filip Moterski, szef polskich sędziów, w rozmowie z Interia Sport.

- Mamy przepisy, które mówią, że to musi być obiekt wcześniej sprawdzony przez delegata. Ten z kolei musi uzyskać potwierdzenie na podstawie certyfikatu, że nie ma żadnych spadków terenu, wykraczających poza przepisy World Athletics. Pytanie tylko, na ile to wszystko jest rzetelnie robione. Patrząc nieraz na zdjęcia, czy filmy, to próba nagięcia rzeczywistości jest czasem faktem. Brakuje chyba w niektórych momentach odwagi, by powiedzieć: stop. W Stanach Zjednoczonych mamy jeszcze problem z decentralizacją. Tam w każdym stanie jest inny poziom organizacyjny i sędziowski - dodał.

Oczywiście wyniki z Ramony poddane zostaną weryfikacji. Także przez sztuczną inteligencję, po którą coraz częściej sięga nieoficjalnie World Athletics. Filmy i zdjęcia z zawodów poddane są takiej analizie przez AI i na tej podstawie jest  sprawdzana rzetelność przeprowadzonych zawodów.

Nie ukrywam, że sam mam duże wątpliwości, co tych zawodów w Ramonie. Jak tylko zobaczyłem wyniki, to od razu zacząłem się zastanawiać, czy znowu będzie skandal z wynikami w USA. Jak zobaczyłem zdjęcia, to tylko się zaśmiałem. Zobaczymy, jaka będzie reakcja World Athletics, bo to są przegięcia. Trzeba jednak przyjrzeć się dokładniej temu, jak to wyglądało od strony formalnej. Patrząc na filmy i zdjęcia, to nie wyglądało to dobrze. Trzeba jednak opierać się na faktach, a nie domniemaniach

~ zakończył Moterski.

Mykolas Alekna/GETTY IMAGES NORTH AMERICA EZRA SHAW/MT / KL/AFP
Filip Moterski/Tomasz Kalemba/INTERIA.PL
Mykolas Alekna/Kirill Kudryavtsev/AFP
Piotr Małachowski/ARTUR WIDAK / NurPhoto/AFP
INTERIA.PL

Zobacz także

Sportowym okiem