Coś w tym jest, że gdy w Diamentowej Lidze w Europie na starcie biegu na 1500 m staje Faith Kipyegon, organizatorzy robią z tego crème de la crème. Nie bieg na 100 metrów, nie płotki z udziałem francuskich gwiazd, nie bieg na 800 m, w którym roi się od znakomitych nazwisk. Tak jak rok temu we Florencji, tak i teraz w Paryżu na samym końcu ustawiono kobiece zmagania na dystansie niecałych czterech okrążeń. Właśnie z uwagi na obecność Kipyegon, która chciała odebrać Gudaf Tsegay najlepszy wynik w tym sezonie, a potrzebowała do tego czasu poniżej 3:50.30. Dokonała tego, a przy okazji - jak rok temu w Toskanii - pobiła rekord świata. W czym zresztą ogromna zasługa Australijki Jessiki Hull, która ani przez chwilę nie zamierzała ustąpić. Polka w roli "zająca" w rekordowym biegu. Dwie grupy, dwie kapitalne lekkoatletki walczyły o swoje rekordy Organizatorzy tak jakby podzielili stawkę na dwa obozy - 16 zawodniczek ruszyło razem, ale od razu utworzyła się jedna mała grupka, a później druga - większa. Tę pierwszą prowadziły Hiszpanka Daniela Garcia i Francuzka Charlotte Pizzo, za nimi biegły: Kipyegon i Hull. Później resztę stawki, z minimalną początkowo stratą prowadziła Martyna Galant, a za jej plecami znajdowała się choćby Laura Muir. Znakomita Brytyjka wiedziała, że tempa Kenijki i Australijki nie będzie w stanie utrzymać, ale też może pokusić się o świetny czas. Później okazało się, że wybrała idealną taktykę, pobiła... rekord kraju. Wszystkie trzy pacemakerki wytrzymały nieco ponad połowę dystansu. Już wtedy można było myśleć o najlepszym w tym sezonie rezultacie na świecie, ale w żadnym razie - o rekordzie świata. Kipyegon prowadziła, ale też za nią była Hull, biegła jak cień. O ataku Australijki nie było jednak mowy, Kenijka "wystrzeliła" na nieco ponad 200 metrów przed metą, momentalnie uzyskała pięć metrów przewagi. A później 10 - i już była pewna zwycięstwa. Finiszowała kapitalnie, wygrała z czasem 3:49.04 - o siedem setnych pobiła własny rekord świata. Wciąż tylko jej udało się zejść poniżej bariery 230 sekund. Jessica Hull pobiła rekord życiowy, jej 3:50.83 to siódmy wynik w historii, a zważywszy, że trzy lepsze należą do Kipyegon - jest piątą w tabeli wszech czasów. Muir finiszowała trzecia (3:53.79), pobiła rekord Wielkiej Brytanii. A patrząc dalej, cała czołowa ósemka ustanowiła "życiówki", zaś aż 12 zawodniczek dobiegło poniżej czterech minut. Można wierzyć, że Martyna Galant, która na to wszystko patrzyła już z boku, kiedyś sama będzie w stanie pobiec tak szybko.