Kejelcha wiedział, że w tym biegu może paść historyczny wynik, bo gdy zbliżał się do mety, a nikogo za plecami nie miał, wciąż starał się przyspieszać. Finiszował siłą woli, na linii mety miał nad sobą zegar odmierzający czas. Pytanie brzmiało, czy wyrobi się przed 57:31, bo tyle wynosił rekordowy rezultat Ugandyjczyka Jacoba Kiplimo, ustanowiony trzy lata temu w Lizbonie. A Hiszpanom też na tym zależało, do tego roku aż 8 z 10 najlepszych w historii rezultatów zostało ustanowionych na dystansie 21 km i 97,5 m w Walencji. Ale nie ten rekordowy. Gdy był już na ostatniej prostej, gdy zbliżał się po niebieskim dywanie do mety, stoper pokazywał kolejne sekundy. 57:27, 57:28, wreszcie 57:29 - gdy "przeciął" wstęgę dla zwycięzcy. Drugi pomiar z czipa był jeszcze pół metra dalej, ostatecznie - i oficjalnie - podano czas 57:30. Zatem o jedną setną lepszy od rekordu świata Kiplimo, o dwie sekundy lepszy od rezultatu Kibiwotta Kandie z Kenii, uzyskanego trzy lata temu tutaj, w Walencji. Rok temu Kandie też wygrał w Walencji, Kejelchę i innego Etiopczyka Hagos Gebrhiweta pokonał na finiszu o... jedną sekundę. Teraz ta jedna sekunda dała dodatkową dawkę szczęście Kejelchy, który jest przecież postacią w świecie biegów doskonale znaną. Na mecie, zmęczony, padł na kolana. Nowy rekord świata Etiopczyka Kejelchy. Tego tempa nie wytrzymali nawet ci, którzy... mieli je nadawać 27-letni Etiopczyk potrafi łączyć biegi uliczne z tymi na stadionie, świetnie radzi sobie nawet na krótszych dystansach, od jednej mili począwszy. W Chorzowie brał udział w sierpniu w rywalizacji, w której Jakob Ingebrigtsen pobił rekord świata na 3000 metrów. On też bił rekordy, był wicemistrzem świata w Dosze na 10000 m, osiągał sukcesy w Diamentowej Lidze. W tych największych imprezach czegoś jednak brakowało, przegrywał na finiszu. Jak choćby w paryskich igrzyskach, gdy do pierwszego Joshuy Cheptegei zabrakło mu ledwie 88 setnych sekundy. Kejelcha był w stanie w Walencji, na płaskiej trasie, utrzymywać równe, wysokie tempo. Sam je zresztą nadawał, bo... pacemakerzy szybko odpadli z tej grupy. 10 km pokonał w czasie 27:12, kapitalnym. Na kilka kilometrów przed metą jego tempa nie wytrzymali dwaj Kenijczycy: Daniel Mateiko i Isaia Kipkoech Lasoi. Wcześniej z gry wypadł mistrz olimpijski z Tokio na 10000 m Selemon Barega. Równie wysoki poziom towarzyszył zmaganiom kobiet. Debiutująca na tym dystansie Kenijka Anes Ngetich uzyskała drugi czas w historii dystansu - 1:03.42. Druga Etiopka Fotyen Tesfay była wolniejsza o 17 sekund, trzecia Kenijka Llian Kasait straciła 28 sekund. Kobiecy rekord świata należy do Etiopki Letesenbet Gidey - to 1:02.52. Został ustanowiony oczywiście w Walencji, trzy lata temu.