Ostatnie dni upływają Lewandowskiego według reżimu, ale nie tego, w którym funkcjonuje od lat, czyli treningowego.Z powodu szalejącej epidemii koronawirusa ubiegłoroczny brązowy medalista mistrzostw świata w Katarze na dystansie 1500 m musiał przedwcześnie zakończyć zgrupowanie w Stanach Zjednoczonych.Po powrocie do kraju został objęty przymusową kwarantanną, która niesie za sobą konkretne obostrzenia. Największym straszakiem na niepokornych "kuracjuszy" są kary grzywny, które mogą sięgać nawet 30 tysięcy złotych. Jednak codziennej dyscypliny doglądają patrole policji oraz straży miejskiej, odwiedzając domy i mieszkania takich osób, gdzie najczęściej z wysokości podwórka sprawdzają, czy ludzie objęci izolacją pozostają na miejscu.Taką kontrolą objęty jest także Lewandowski, a przekonała się o tym reporterka "Super Expressu", która za pośrednictwem łącza wideo przeprowadzała wywiad z lekkoatletą. W pewnej chwili nasz as oznajmił, że mundurowi złożyli mu wizytę.- Właśnie przyszła do mnie policja sprawdzić, czy jestem w domu na kwarantannie. Panowie nie mogą wejść, bo boją się bezpośredniego kontaktu. Póki co żona poszła załatwić sprawę - powiedział Lewandowski.Po parunastu sekundach wywiad dobiegł końca. - Muszę iść pokazać się policji. Bardzo przepraszam za to, ale to nie jest ode mnie zależne - zakończył reprezentant Polski. Art