"Ten rok jest bardzo zwariowany, jeśli chodzi o lekkoatletykę, bo najważniejszą imprezę sezonu - mistrzostwa świata - mamy dopiero na przełomie września i października. Zawsze przygotowywaliśmy się do startu w nich w lipcu-sierpniu. Ten sezon jest bardzo długi, a starty wcale nie zaczęły się wcześniej. Już od maja rywalizujemy, a ja mam swoje starty czasami co cztery-pięć dni. Jednak jestem takim zawodnikiem, który wręcz woli startować niż trenować. Nie biegam maratonów, więc nie jest dla mnie problemem, aby na zawodach oddać po kilka pchnięć. Trenujemy oczywiście pod kątem igrzysk olimpijskich w Tokio i to jest główna impreza, do której się przygotowujemy. Każdy rok, w których nie ma igrzysk, jest zarazem rokiem przygotowań do tych zawodów" - powiedział Bukowiecki. Mimo, że szczyt formy w tym sezonie polski kulomiot zamierza osiągnąć przede wszystkim podczas mistrzostw świata w stolicy Kataru - Dausze, to 22-latek pchnął już kulę na odległość 21,97 m podczas czerwcowego mityngu w Rzymie. Ten rezultat pozwolił mu wygrać te zawody. Było to zarazem pierwsze zwycięstwo jakiegokolwiek polskiego lekkoatlety w mityngu Diamentowej Ligi od dwóch lat, gdy w Monako w 2017 roku w skoku o tyczce wygrał Piotr Lisek. "Moja sytuacja jest o tyle dziwna, że chociaż w kadrze seniorskiej jestem już od kilku lat, to wciąż łapię się również i do tej młodzieżowej. Oprócz Uniwersjady, mam w tym roku także mistrzostwa Europy do lat 23, na których będę chciał obronić tytuł. To też jest dla mnie bardzo ważne, przez co już teraz muszę być bardzo mocny. Trenujemy tak, aby uzyskać dwa szczyty formy, a ten pierwszy z nich właśnie teraz w lipcu. Zobaczymy czy to się uda, ale bardzo chciałbym, aby tak było podczas Uniwersjady i młodzieżowych mistrzostw Europy, żebym mógł się na nich zaprezentować z dobrej strony" - komentuje swoją aktualną dyspozycję Bukowiecki. Na Uniwersjadzie w Tajpej przed dwoma laty Bukowiecki zdobył srebrny medal. Czy to oznacza, że tym razem sięgnie po ten z najcenniejszego kruszcu? "Spokojnie. Staram się dawkować te emocje, ale wiadomo, że taki mam zamiar. Trenuję po to, aby wygrywać. 8 lipca startuję w Neapolu, a już dzień później lecę do Szwecji na młodzieżowe mistrzostwa Europy" - mówi Bukowiecki. Chociaż ma na swoim koncie już kilka rekordów życiowych w pchnięciu kulą, to wciąż nie powiedział ostatniego słowa. "22 metry to granica, którą chciałbym na początku uzyskać. Nie mówię, że jest to moja maksymalna bariera, ale na pewno jest ona do pokonania, bo już raz pchnąłem kulę na tę odległość. Wiem, że jestem w stanie to zrobić i pchnąć nawet dużo dalej niż te 22 metry tylko musi się wszystko poukładać. Poziom pchnięcia kulą w ostatnich latach jest jednak kosmiczny. Dlatego muszę być w dobrej formie i przede wszystkim dobrze się czuć, bo jak będę zdrowy, to już resztę zrobię sam." - ocenia kulomiot. Kogo najbardziej obawia się w tym roku? "Amerykanie są bardzo mocni. Zresztą nie trzeba daleko szukać. Jest przecież mistrz Europy Michał Haratyk, więc jest z kim walczyć" - kończy Bukowiecki.