Konrad Bukowiecki odradza się, choć przyjął ciosy. Odniósł się do hejtu, z jakim ma do czynienia
Konrad Bukowiecki to jeden z największych talentów w historii polskiej lekkoatletyki. Przez wiele lat kolekcjonował złote medale największych imprez, ale też rekordy świata w różnych kategoriach wiekowych w pchnięciu kulą. W gronie seniorów by wicemistrzem Europy i halowym mistrzem Starego Kontynentu. Od kilku lat nasz lekkoatleta nie osiąga jednak wyników, jakie by go satysfakcjonowały. Światełko pojawiło się zimą. Teraz zaczyna się potwierdzać, że mamy do czynienia z powrotem tego świetnego zawodnika.

Spis treści:
Konrad Bukowiecki nigdy nie odegrał znaczącej roli w igrzyskach olimpijskich. Ta impreza jest dla niego prawdziwym przekleństwem, choć przecież w mistrzowskich zawodach potrafił zajmować wysokie lokaty.
W 2016 roku w halowych mistrzostwach świata zajął czwarte miejsce. Trzy lata później na stadionie w Dosze był szósty w mistrzostwach świata. Problemy u Bukowieckiego pojawiły się od czasu pandemii. Były też w tym czasie kontuzje, ale jednak nie były one na tyle poważne, by uniemożliwić mu treningi i starty.
Przebudzenie Konrada Bukowieckiego zimą, zamieszanie w Bydgoszczy
Zimą tego roku Bukowiecki - po raz pierwszy od dwóch lat - pchnął w hali poza granicę 21 metrów - 21,32 m. To był sygnał, że latem na stadionie może być całkiem dobrze.
Zaraz jednak dostał obuchem w głowę. Nie awansował do finału halowych mistrzostw Europy w Apeldoorn, choć był jednym z kandydatów do medali, a chwilę później nie zaliczył żadnej próby w halowych mistrzostwach świata w Nankinie. Już był na fali wznoszącej, a jednak znowu jego skrzydła zostały podcięte.
Starty na stadionie rozpoczął od Zagrzebia. Tam uzyskał 19,56 m. Kilka dni temu (30 maja) wystąpił w Memoriale Ireny Szewińskiej w Bydgoszczy. Zajął siódme miejsce, ale poprawił się na 20,83 m. Zresztą z tym wynikiem było sporo zamieszania.
- Ta próba pierwotnie była spalona przez sędziów, choć moim zdaniem była dobra. Dlatego cieszę się, że ostatecznie została przywrócona do wyników. Ta sytuacja mnie zirytowała i wkurzyła. Pewnie, że czasami zdarzają się kontrowersyjne sytuacje. Nie było jednoznacznego dowodu na to, że spaliłem tę próbę. Poza tym, jeśli czuję, że coś było nie tak, to się nie kłócę. W tym wypadku wiedziałem, że to pchnięcie jest dobre. Na szczęście udało się odtworzyć sytuację z kamery przed progiem. Fajnie, że sędziowie z komisji odwoławczej jeszcze w czasie konkursu to zrewidowali - mówił Bukowiecki.
To była pierwsza próba w konkursie, z czego Bukowiecki się cieszył, bo od pewnego czasu - jak sam przyznał - miał problemy natury mentalnej z otwieraniem konkursów, bo zbytnio się usztywniał.
Czuję się w takim rytmie, w jakim byłem w hali. Wiem, że ten sezon halowy skończył się najgorszym możliwym scenariuszem dla mnie. Jestem jednak przekonany, że to była kwestia związana tylko i wyłącznie mojej głowy. Po prostu zachowałem się jak amator, jak junior. Usztywniłem się i zestresowałem. Fizycznie byłem przygotowany znakomicie. Dwa moje najlepsze treningi zimą miały miejsce bezpośrednio przed halowymi mistrzostwami Europy i halowymi mistrzostwami świata
Przybrał wyraźnie na masie, a teraz wysłał światu wiadomość
Wyraźnie widać, że w ostatnich miesiącach nasz kulomiot przybrał na masie.
- Kiedyś bazowałem na agresji i dynamice w kole. Teraz pcham zupełnie inaczej niż kilka lat temu. Stwierdziłem, że skoro teraz jestem wolniejszych, to chociaż będę większy i wtedy może siła i energia bardziej przełożą się na kulę. Większy już jednak nie zamierzam być, bo ile można - śmiał się halowy rekordzista Polski (22,00 m), które rekord na stadionie wynosi 22,25 m.
W trzecim starcie tego lata w Pradze, Bukowiecki zanotował wygraną. W czwartej serii uzyskał wynik 21,07 m. To jego najdalsze pchnięcie od prawie trzech lat. Ostatni raz na stadionie 21 m przekroczył 9 czerwca 2022 roku na Diamentowej Lidze w Rzymie - 21,18 m.
To trzeci wynik Bukowieckiego w tym roku na stadionie w Europie i 14. na świecie.
Ciekawostką jest fakt, że w tym roku, biorąc pod uwagę także halę, nikt nie pchnął jeszcze poza granicę 22 m.
- Doszliśmy do takich absurdów, że jak ktoś nie pchnął 22 metrów, to ludzie mówią, że jest słabo. A to przecież fenomenalny wynik. Żyjemy w takich czasach, że kilkanaście osób pcha po 22 metry. Dla widowni to jest dobrze, ale dla mnie - jako zawodnika - to jest źle, bo trudniej jest się przebić. W tym sezonie jest jednak dobrze i cieszę się z tego, jak jest. Jestem zdrowy i to jest najważniejsze, a jak jestem zdrowy, to potrafię pchać daleko - mówił Bukowiecki.
Piotr Małachowski jest dla niego wielkim wsparcie. Kiedyś nie chciał dać Bukowieckiemu autografu
On wielkie wsparcie ma w Piotrze Małachowskim. Często ze sobą rozmawiają, a Bukowiecki korzysta z rad wielkiego mistrza. Nawet nazywa "Machałka" przyjacielem.
- Naszą znajomość zaczynaliśmy od tego, że jako młody zawodnik chciałem od niego autograf. Nie dał mi go, bo wiedział, że osiągam już jakieś wyniki. Powiedział, że mi nie da autografu, bo za kilka lat, to on ode mnie będzie prosił o niego - opowiadał 28-latek.
- Z Piotrkiem często rozmawiam. Dzielę z nim moimi przemyśleniami, co do treningu. Wysyłam filmy, by zobaczył technikę. I daje mi pewne wskazówki. Po tych ostatnich halowych wydarzeniach powiedział mi, żebym wrzucił na luz. Zresztą wszyscy mi tak mówią. Wychodzi na to, że mi za bardzo zależy i przez to spalam się w środku. Nie potrafię zrobić tak, żeby mi nie zależało, bo uważam, że to jest oznaka ignoranctwa, a ja nie chcę być ignorantem. Dlatego pracuję nad tym - dodał.
Krytyka go dotyka. "Luzie, którzy się tak zachowują, nie są kibicami"
Bukowiecki w ostatnich latach spotkał się z falą hejtu w internecie.
Wiele razy mówiłem, że mnie to nie rusza i że mam to gdzieś, ale prawda jest taka, że nie da się tego nie czytać i przechodzić obojętnie obok tego. Nie jest oczywiście tak, że nie mogę przez to spać w nocy i ciągle myślę o tym, jak to ludzie mnie nienawidzą. To, co robię, robię dla siebie. Kiedyś myślałem, że robię to dla kibiców, ale tak nie jest. Umówmy się, ci ludzie, którzy tak się zachowują, nie są kibicami. Kibic jest ze sportowcem na dobre i na złe. I takich fanów też mam. Pozytywnych komentarzy na mój temat też nie brakuje. Chcę jednak udowodnić coś sobie, a nie innym
Zobacz również:
- Polka pobiła rekord z igrzysk. Goni światową czołówkę, na celowniku rekord kraju
- Zmieniła trenera i szaleje na bieżni. Polka złamała magiczną granicę
- Życiówka polskiego króla sprintu. Pod mocny wiatr. To już zapowiedź czegoś wielkiego
- Kilkadziesiąt tysięcy za 25 sekund wysiłku. Życiówka Szymańskiego w Grand Slam Track


