- Podejrzewam, że jutro będę się bardzo cieszył z tego wyniku. Teraz jednak jestem wkurzony, bo przegrałem o centymetr. Tak ogólnie 21,83 to jest bardzo dobry wynik, kosmos. To jest w "10" moich najlepszych wyników w karierze - mówił tuż po konkursie Bukowiecki. Brak wygranej bolał go tym bardziej, że miał dwie próby, by odpowiedzieć Chorwatowi, ale jak sam przyznał, za bardzo chciał zrobić coś ekstra i w efekcie się nie udało. - Generalnie powinienem być bardzo zadowolony z tego konkursu, bo już dawno nie pchałem tak daleko. Natomiast myślałem, że ten wynik pozwoli mi wygrać, ale Filip Mihajlević wyrwał mi to zwycięstwo o centymetr. No ale taki jest sport. Chcę teraz wyciągnąć wnioski, Miałem dwa pchnięcia i mogłem odpowiedzieć Filipowi, ale chciałem zrobić więcej, niż potrafię - przyznawał kulomiot. - Wiem, że mogę pchać dalej. Wyciągam wnioski i czekam na następne starty - dodawał. Czytaj także: Ukraińska lekkoatletka pełna obaw. "Nie dla wojny" Pytany o to, czy odpowiada mu sytuacja, w której to on musi gonić rywali, powiedział, że woli, kiedy jest odwrotnie. - Wolę mieć klarowną sytuację i prowadzić. Nie mówię, że deprymuje mnie, jeśli muszę kogoś gonić, ale zdecydowanie wolę być na prowadzeniu. Bukowiecki cały czas musi zmagać się z problemami zdrowotnymi, które hamują jego karierę i nie pozwalają mu osiągać takich wyników, do jakich jest predestynowany. Teraz też nie wszystko jest w porządku, ale nasz reprezentant odzyskał radość z treningu i mimo kłopotów ciężko pracuje. - Pod względem psychicznym, motywacyjnym jest elegancko. Chce mi się, trenuję z uśmiechem na twarzy, wykonuje cały plan i sprawia mi to radość. Natomiast zdrowotnie mogłoby być lepiej. Powiedzmy, że w skali od 1 do 10 jestem zdrowy tak na 4,5... To na szczęście nie są kontuzje, które by mnie wykluczały z treningu. Do Belgrady trochę czasu, teraz podejrzewam, że tata (trener Bukowieckiego - red.) mi trochę "dołoży", a potem będziemy trochę luzować i na halowych mistrzostwach świata powinno być bardzo dobrze - zapewnia Konrad Bukowiecki.