"Euforii, kiedy po długim i wycieńczającym wysiłku stajesz się panem bólu, nie zaś jego sługą, po prostu nie da się opisać" - napisał w książce "14 minut. Historia legendarnego biegacza i trenera" Alberto Salazar. Jak się okazuje, ten sam człowiek stawał się prowodyrem bólu psychicznego i fizycznego dla swoich zawodników, o czym publicznie mówi się coraz głośniej za sprawą wywiadu, jakiego w filmie dla "The New York Times" udzieliła lekkoatletka Mary Cain, biorąca udział w projekcie Nike Oregon. Sprawa Alberta Salazara w ostatnich tygodniach nabiera tempa. Najpierw amerykański trener został zawieszony na cztery lata za wymuszanie na zawodnikach przyjmowania dopingu. Musiał też zrzec się akredytacji na lekkoatletyczne mistrzostwa świata. Przed kilkoma dniami Salazar odwołał się do CAS (Trybunału Arbitrażowego ds. Sportu w Lozannie). Oprócz afery antydopingowej, nad jego głową wiszą jeszcze inne, równie ciemne chmury. Lekkoatletki zaczęły publicznie zdradzać, jak w rzeczywistości były traktowane przez biegowe guru. Zmuszanie do przyjmowania medykamentów, katorżnicze treningi ponad siły sportowców, mobbing, a także wyniszczanie organizmu przez różnego rodzaju sposoby na zrzucanie wagi i przymuszanie do utrzymywania niezdrowej masy ciała. Nike Oregon Project został zamknięty wraz z dyskwalifikacją słynnego szkoleniowca. Powstały w 2001 roku twór, miał tchnąć życie w amerykański świat biegów. W projekt brali udział również zagraniczni sportowcy, w tym Brytyjczyk Mo Farah - czterokrotny złoty medalista olimpijski. Kolejne zarzuty względem Alberta Salazara, których autorką jest Mary Cain, stawiają legendarnego trenera w jeszcze gorszym świetle. Mary Cain była fenomenem na średnim dystansie już w wieku 16 lat. Uczęszczając jeszcze do szkoły średniej w Nowym Jorku, otrzymała propozycje od Salazara. Nastolatka rozpoczęła treningi w ramach Nike Oregon Project, kontynuując ją do 2015 roku. Dzisiaj 23-latka ujawnia, jak w rzeczywistości wyglądał cukierkowy świat biegania pod okiem amerykańskiego szkoleniowca. W materiale zrealizowanym przez redakcję "Timesa" lekkoatletka oskarża trenera o zawstydzanie jej przed innymi, gdy nie osiągała wymaganej masy ciała. Zawodniczka z uwagi na rygor nad wagą przestała miesiączkować, w jej organizmie obniżył się poziom estrogenu, co doprowadziło do pięciu złamań kości. Cain okaleczała się i miała myśli samobójcze. Wskutek opublikowanego materiału, Salazar wydał specjalne oświadczenie prasowe. "Ani jej rodzice, ani sama Mary nie podnosili żadnych problemów, które powstały w okresie, kiedy ją trenowałem. Mówiąc wprost, nigdy nie zachęcałem jej, a co gorsza, nie zawstydzałem jej, aby utrzymywała niezdrową wagę" - napisał trener w "The Oregonian". Chociaż legendarny trener dementuje stawiane mu zarzuty, biegaczka po opublikowaniu filmu spotkała się ze słowami wsparcia ze strony innych zawodników. "Nie miałam pojęcia, że było tak źle" - napisała na Twitterze Shalane Flanagan - brązowa medalistka z Pekinu w biegu na 10 000 m. "Przepraszam. Już nigdy więcej nie odwrócę głowy" - dodała sportsmenka. W odpowiedzi na szokujący materiał swoje zdanie wyraziły również inne lekkoatletki. Amy Yoder Begley wyznała, że przestała pasować do grona Nike Oregon Project, kiedy w mistrzostwach USA ukończyła bieg na 10 000 m na szóstym miejscu. Biegaczka usłyszała, że jest za gruba i ma "największy tyłek na linii startu". Podobnych odpowiedzi było więcej. Biegaczki przerwały milczenie i przyznały rację Mary Cain. Legendarny trener na pierwszym miejscu stawiał sobie wynik, a swoje podopieczne traktował jak przedmiot, który trzeba oszlifować. Zarzuty ciążące nad Amerykaninem wydają się nie do odparcia, a aureola nad głową światowej gwiazdy biegów powoli całkowicie gaśnie. Czy Alberto Salazar to kolejny przykład na potwierdzenie zdania, że mistrzem się jest, a nie bywa? Aleksandra Bazułka