Trener polskich sprinterów Krzysztof Kotuła postanowił nie ryzykować, już w półfinale rzucił do boju wszystko co najlepsze. Dwaj nasi półfinaliści z setki: Oliwer Wdowik i Dominik Kopeć, najlepszy junior w Europie w zeszłym roku Marek Zakrzewski, do tego doświadczony Łukasz Żak, od lat biegający w tej drużynie - oni mieli dać awans do finału. A w środę powalczyć może nawet o medal, ale przede wszystkim o czas na poziomie 38 sekund, który dałby jedno z dwóch pozostałych wolnych miejsc w olimpijskiej rywalizacji. Nie zapominajmy bowiem, że tylko panowie z 4x100 m nie zakwalifikowali się dotąd do Paryża, a zostało na to ledwie kilkanaście dni... Dwie kiepskie zmiany, ale finał jest. Dominik Kopeć zrobił na ostatniej prostej swoje A przekombinować ze składem można, przekonali się o tym Brytyjczycy. Byli w biegu Polaków, zawsze murowani kandydaci do medalu, na jakiejkolwiek imprezie. A jednak ten mocno rezerwowy skład rozczarował, dobiegli ostatni, w czasie 39.60 s. Nie mieli szans nawet na awans z czasem. Polacy zaś zaczęli świetnie, a później było nerwowo. Zaledwie 18-letni Marek Zakrzewski spisał się znakomicie, miał drugi czas zmiany, świetnie też zmienił pałeczkę z Oliwerem Wdowikiem. - Bardzo mi się podobała ta zmiana, choć może była nasza druga czy trzecią w życiu - mówił w TVP Sport po biegu. A później zaczęły się problemy, bo Wdowik po biegu nie ukrywał, że już po wyjściu na płytę dopadł go skurcz nerwowy. I z tym skurczem przebiegł cały swój odcinek, przy czym Łukasz Żak spodziewał się jakby kolegi wcześniej. Przekazanie nastąpiło więc w końcowej części strefy, gdzieś na jej granicy. - Za późno Łukasza złapałem, na ostatnim metrze - mówił Wdowik i sugerował, że jego występ w walce o medale jest mocno niepewny. Nerwowa była też ostatnia zmiana - między Żakiem i Kopciem. Też na samym końcu strefy. - Szukałem tę ręki Dominika, ale finalnie się udało. Plan wykonany - mówił Żak. A Kopeć pobiegł, jak na lidera przystało. Utrzymał trzecie miejsce, choć było ono zagrożone. Nie dał się jednak Szwajcarowi Timothe Mumenthalerowi, wyprzedził go o trzy setne. Czas - 38.67 - i tak by jednak dał awans z miejsca, drugi był wolniejszy. - Moc powoli wraca, choć czułem się trochę ocieżały. Mamy duże rezerwy na zmianach, możemy powalczyć o dobry czas w finale. Tylko trzeba te przekazania doszlifować - powiedział po biegu w TVP Sport.