Maria Żodzik przyjechał do Polski na przełomie 2021 i 2022 roku. Ma polskie korzenie, a w naszym kraju oprócz uprawiania sportu studiuje również zarządzanie na Wschodnioeuropejskiej Akademii Nauk Stosowanych w Białymstoku. Reprezentuje klub KS Podlasie Białystok, a jej trenerem jest Robert Nazarkiewicz. "Jej trzyletnia karencja kończy się 20 czerwca, czyli jeszcze przed terminem kwalifikacji do igrzysk. Wobec tego liczę, że zdążymy przeprowadzić wszystko, co trzeba, na panelu World Atheltics, który w dodatku nie zbiera się zbyt często. Natomiast wszelkie starania rozpoczniemy tak szybko, jak tylko będziemy dysponować wszystkimi potrzebnymi dokumentami, na czele z polskim obywatelstwem" - dodał dwukrotny mistrz olimpijski. Z McDonalda na igrzyska olimpijskie Historia Żodzik nieco różni się od tego, czego doświadczyła w Polsce Kryscina Cimanouska. Sprinterka, która uciekła z kraju rządzonego przez reżim Aleksandra Łukaszenki, od początku swojego pobytu pojawiała się w mediach i mogła liczyć na sporą pomoc. Wszystko odbywało się w zupełnie innej aurze. Zawodniczka specjalizująca się w skoku wzwyż przyjechała do naszej ojczyzny "po cichu", nie budząc większych emocji ani w Polsce ani na Białorusi. Żeby zarobić na życie, podjęła racę w McDonaldzie. I dopiero, kiedy trafiła na trenera Roberta Nazarkiewicza, mogła zrezygnować z dorabiania sobie w restauracji i skupić się na sporcie. A przede wszystkim na walce o igrzyska olimpijskie, które są jej wielkim marzeniem. Już raz zresztą była bardzo blisko, aby na tych igrzyskach wystartować. Wtedy jednak na Białorusi doświadczyła ogromnego zawodu. Białorusini plują sobie w brodę. Kolejna gwiazda odchodzi Żodzik w 2020 roku sięgnęła po tytuł mistrzyni w swoim kraju, a następnie została powołana do kadry Białorusi na igrzyska olimpijskie w Tokio. Znalazła się jednak w trójce lekkoatletów ze swojego kraju, których koniec końców jednostka ds. Integralności Lekkoatletycznej (AIU) nie dopuściła do startu. Winna była krajowa federacja, która nie potrafiła zorganizować niezbędnej liczby wymaganych kontroli antydopingowych. Dla lekkoatletki był to olbrzymi cios, bo o braku możliwości startu dowiedziała się tuż przed imprezą. Potem wystartowała jeszcze w halowych mistrzostwach kraju, ale później postanowiła wyjechać do Polski i tutaj walczyć o swoją przyszłość. W białoruskich mediach zauważono, że kolejna zawodniczka z ich kraju może reprezentować Polskę. I plują sobie w brodę, bo Żodzik to spory talent, legitymuje się rekordem życiowym 196 cm i może być w czołówce na igrzyskach w Paryżu, jeśli uda się zdążyć ze wszystkimi formalnościami. "Tribuna" zauważa, że w Polsce trwają pracę nad przyspieszeniem kwestii biurokratycznych, tak, by umożliwić jej strat na igrzyskach. I gorzko dodaje, że na Białorusi tego zabrakło. "Któregoś dnia okazało się, że kolejny Białorusin może pojechać na igrzyska olimpijskie w barwach reprezentacji Polski. W ślady Krysciny Cimanouskiej idzie Maria Żodzik" - czytamy. Sama zawodniczka wynajmuje obecnie niewielkie mieszkanie w Białymstoku i w 100 procentach skupia się na sporcie. Wie, że to jest jej moment. I chce go wykorzystać.