Piotr Lisek i Robert Sobera w pierwszych próbach zaliczali 5,40 m i 5,60 m w eliminacjach skoku o tyczce w igrzyskach olimpijskich w Paryżu. Niestety na kolejnej wysokości - 5,70 m - mieli już jednak duże problemy. Żadnemu z nich nie udało się pokonać poprzeczki. Noah Lyles pokonany, a Polak sobie dotruchtał. "Jestem w czołówce sprinterów" Piotr Lisek: siadłem psychicznie na tych igrzyskach Dla Liska to pierwsze odpadnięcie w karierze w eliminacjach skoku o tyczce w igrzyskach. Sobera wystąpił w nich po raz trzeci. Za każdym razem nie udało mu się awansować do finału. Dopytywany, co ma na myśli, mówiąc, że siadł psychicznie, odparł: - Sportowo jest wszystko w porządku i tak to zostawię. Nieważne, co się dzieje, to 5,70-5,80 m powinienem skakać. To są igrzyska, a na nich dzieją się różne dziwne rzeczy. I Lisek dzisiaj nie zatrybił. Robert Sobera: dałem ciała Nie powiodło się też Soberze. Sobera zapowiedział, że nie zamierza jeszcze rezygnować ze sportu. - Deklaruję się na starty w przyszłym roku. Wciąż czuję się nienasycony. Jeszcze mam potencjał, którego nie wykorzystałem. Widać to było w hali. Tam miałem niepełne przygotowania, a skakałem wyżej - przyznał Sobera. Z Paryża - Tomasz Kalemba, Interia Sport