Kilkadziesiąt tysięcy za 25 sekund wysiłku. Życiówka Szymańskiego w Grand Slam Track
Jakub Szymański jako pierwszy z reprezentantów Polski wystąpił w Grand Slam Track - zawodach dla biegaczy stworzonych przez legendarnego Michaela Johnsona. W sobotę biegł dystans 110 metrów przez płotki, w niedzielę - płaską setkę. I 1 czerwca poszło mu lepiej, bo przynamniej... nie dobiegł do mety ostatni. Finiszował siódmy, czas 10.93 s to jego nowy rekord życiowy.

Jakub Szymański jest pierwszym polskim lekkoatletą, który przyjął zaproszenie do rywalizacji w Grand Slam Track. Na razie w jednych zawodach, w Filadelfii, ale kto wie, co będzie w przyszłości. I w którą stronę pójdzie ta inicjatywa Michaela Johsnona, mająca budżet aż 12 milionów dolarów.
Szymański za swoje dwa biegi miał zagwarantowane co najmniej 10 tys. dolarów - to nagroda dla ósmego zawodnika w "dwuboju", czyli po zsumowaniu wyników w bloku "krótkich płotków". Najpierw zawodnicy zmagali się na dystansie 110 m przez płotki, w niedzielę ruszyli do sprintu na setkę bez płotków.
Siedmiu płotkarzy na starcie płaskiej setki, wśród nich Jakub Szymański. Polak znów dobrze zaczął
W sobotę Polak świetnie wystartował w biegu płotkarskim, jeszcze w końcówce dystansu był piąty, ale... nie wystarczyło mu sił na finisz. I wpadł na metę ostatni, dostał za to tylko jeden punkt do łącznej klasyfikacji.
W niedzielę zabrakło na starcie Daniela Robertsa, Amerykanin dzień wcześniej był czwarty. I już to sprawiło, że Polak na pewno zająłby lepszą pozycję.
23-latek z Sopotu zaczął dobrze, po 70 metrach był jeszcze piąty. Tyle że znów zabrakło sił na końcówkę, dopadł go Eric Edwards jr, co oznaczało, ze w łącznej punktacji Polak stracił szansę na wyprzedzenie Robertsa.
Jakub finiszował szósty - z czasem 10.93 s, o 0.03 s wyprzedził Frieddiego Crittendena. To rekord życiowy nasze płotkarza, bo poprzedni ustanowił... jako 18-latek, pięć lat temu (11.24 s w Gdańsku). A później już tego dystansu nie biegał.
Sam Szymański spodziewał się czasu o trzy dziesiąte lepszego, ale dziś w Filadelfii zawodnikom mocno przeszkadzał wiatr.
Okazała nagroda finansowa dla Jakuba Szymańskiego. Szkoda końcówek obu biegów, mogło być znacznie lepiej
Jeszcze dziewięć dni temu w Chorzowie Szymański mówił red. Tomaszowi Kalembie z Interii, że długo nad tą propozycją się nie zastanawiał. - Ten start zabierze mi sześć dni z treningu. Fajnie zatem, że nawet za ostatnie miejsce jest godziwa wypłata. To jest zachęcające i bardzo pomocne dla zawodników, bo można biegać na luzie - mówił wówczas.

Na główną nagrodę raczej nie miał szans, a to 100 tysięcy dolarów. Najlepsi uczestnicy biegają jednak szybciej, zwłaszcza w koronnej konkurencji Polaka. Ale już piąta lokata oznaczała przelew na 20 tys. dolarów, czyli ok. 75 tys. złotych. A o tyle, ile można zarobić w Diamentowej Lidze za świetnie obsadzony bieg płotkarski.
Nie udało się, ósme miejsce w sobotę dało Polakowi tylko jeden punkt, dziś dołożył trzy. I zajął ósme miejsce w całym bloku, co oznacza nagrodę w wysokości 10 tys. dolarów.