Anna Kiełbasińska w świecie sportu nie jest postacią anonimową. 33-letnia warszawianka na swoim koncie ma dziewięć medali zdobytych na igrzyskach olimpijskich, igrzyskach europejskich, mistrzostwach świata, mistrzostwach Europy i halowych mistrzostwach Europy. Tych krążków byłoby jednak znacznie więcej, gdyby nie liczne kontuzje, które w przeszłości wielokrotnie uniemożliwiały Polce starty w ważnych imprezach. Mimo wielu przeszkód Anna Kiełbasińska nie poddaje się jednak. Właśnie szykuje się na kolejny w karierze występ na igrzyskach olimpijskich, tym razem w Paryżu. Na kilka miesięcy przed startem "Aniołek Matusińskiego" miał okazję gościć w studiu Podcastu Olimpijskiego i porozmawiać z dziennikarką Aleksandrą Szutenberg o tematach związanych ze sportem... i nie tylko. Cierpienie Natalii Kaczmarek po biegu. O tym publicznie się nie mówi. "To jest trochę niesmaczne" Anna Kiełbasińska o przyjaźniach w kadrze polskich lekkoatletek. Opowiedziała o swojej relacji z Mariką Popowicz-Drapałą Od kilku już lat 33-letnia sprinterka należy do tak zwanych "Aniołków Matusińskiego", a więc biegaczek na 400 metrów, które od momentu przejęcia funkcji trenera reprezentacji Polski przez Aleksandra Matusińskiego w 2012 roku, odnosiły największe sukcesy na turniejach międzynarodowych zarówno indywidualnie, jak i w sztafecie. Oprócz niej do tej ekipy należą jeszcze m.in. Justyna Święty-Ersetic, Małgorzata Hołub-Kowalik, Joanna Linkiewicz, Patrycja Wyciszkiewicz, Natalia Kaczmarek i Iga Baumgart-Witan. Panie w przeszłości niejednokrotnie pokazywały, że w sporcie nie liczy się tylko rywalizacja, walka o medale i pobijanie rekordów, ale także możliwość nawiązywania długoletnich przyjaźni i wzajemnego wsparcia. Nic więc dziwnego, że Anna Kiełbasińska otrzymała od Aleksandry Szutenberg pytanie o to, czy w reprezentacji polskich lekkoatletów są osoby, które bez wahania mogłaby nazwać przyjaciółmi. O obecnej atmosferze z sztafecie kobiet na 400 metrów Anna Kiełbasińska opowiedziała wprost. Przyznała, że chęć do walki każdej z jej koleżanek nie wyklucza tego, aby wzajemnie się wspierać. "Każda walczy tu na sto procent i to jest super, to mi się bardzo podoba. Ale jeżeli chodzi o atmosferę między nami, to z większością dziewczyn udało mi się porozmawiać. Miałyśmy momenty, w których mogłyśmy sobie opowiedzieć wprost o naszych odczuciach, o tym, jak my widziałyśmy sytuację w Eugene. Myślę, że to oczyściło pomiędzy nami tą atmosferę. Nie ze wszystkimi dziewczynami mi się udało, nie było możliwości, nie wiem, czy po drugiej stronie nie było otwartości, czy po prostu w ogóle nie było chęci. Ale mam wrażenie, że czas leczy rany i ja nie lubię być pamiętliwą osobą, bo ja mam wrażenie, ile to cię energii kosztuje, jak to musi zżerać kogoś, żeby cały czas trzymać ten dystans i to złe nastawienie do drugiej osoby. Ja bardzo szybko nie to, że zapominam, bo oczywiście, że pamiętam i jasne, że gdzieś za skórą coś mam, ale no dalej pracujemy razem, jesteśmy razem. Możemy się różnić, mieć różne zdanie w jakimś temacie, ale w jakimś innym możemy sobie świetnie dalej pogadać, pożartować. Ja bym tak chciała, żeby to wszystko nabrało dystansu. Żebyśmy mogły sobie teraz z tego żartować. Żeby po prostu już to tak wszystko odczarować" - wyznała. Anna Kiełbasińska opowiedziała też co nieco na temat swojej wyjątkowej relacji z Mariką Popowicz-Drapałą. "Nasza historia też jest fajna, bo my się nie lubiłyśmy na początku. Byłyśmy rywalkami. A teraz jesteśmy amigos i się nawzajem wspieramy, dopingujemy. Ja też cieszę się i jestem dumna, że ona biega to 400 metrów, że tak jej dobrze idzie. Nie ukrywam, że tak trochę swojej cegiełki do tego dołożyłam, więc czuję dumę z tego wszystkiego. Cieszę się, że ona też może doświadczać tych emocji jeszcze na koniec swojej kariery. Bo to jest piękne w sporcie" - podsumowała. "Aniołek" wraca. I ma jasny cel. "Liczę na to"