17-letnia Anastazja Kuś, mistrzyni Polski juniorek młodszych z lipca, w seniorskiej rywalizacji stawia dopiero pierwsze kroki. Niby dystans ten sam, podobnie jak i nawierzchnia, ale rywalki prezentują zupełnie inny poziom. Pod koniec czerwca awansowała do finału mistrzostw Polski, pobiegła obok Natalii Kaczmarek. Medalu nie zdobyła, ale doświadczenie - już tak. Do Paryża poleciała już z czwartym czasem wśród Polek - szybciej od niej w tym roku biegały tylko Natalia Kaczmarek, Justyna Święty-Ersetic i Marika Popowicz-Drapała. Kuś zaś wyśrubowała swoją życiówkę do 51.89 s. W Paryżu wstąpiła w eliminacyjnym biegu sztafety 4x400 m, ale podopiecznym trenera Aleksandra Matusińskiego, bez Kaczmarek, nie udało się awansować do finału. Po pobycie we Francji nastolatka z Olsztyna zrobiła dłuższą przerwę, zrezygnowała z wylotu do Ameryki Południowej, choć pierwotny plan zakładał, że w mistrzostwach świata juniorów U-20 pobiegnie w sztafetach. Odpoczęła, w niedzielę w swoim mieście w Memoriale Zbigniewa Ludwichowskiego ustanowiła rekord życiowy na 200 m. Dziś zaś zadebiutowała w zawodach Diamentowej Ligi. Świetny debiut Anastazji Kuś w Diamentowej Lidze. Trzecie miejsce nastolatki na 400 metrów I był to występ bardzo dobry - zajęła trzecie miejsce, jej czas - 52.10 s - to drugi wynik w karierze. Szybciej pobiegła tylko w Bańskiej Bystrzycy w biegu, który dał jej złoto wśród juniorek młodszych. Tyle że na taki czas i taką pozycję w deszczowym Zurychu wcale się nie zapowiadało. Kuś biegła długo na ostatniej pozycji, przez ponad połowę dystansu. W teorii nie powinno to dziwić, była najniżej klasyfikowaną zawodniczką w rankingu World Athletics wśród uczestniczek rywalizacji. Choć ta obsada nie była też oszałamiająca, kobiece zmagania na 400 m stanowiły część dodatkową do mityngu, formalnie nawet przedprogram. Na ostatnią prostą Anastazja wbiegła jako siódma i znakomitym finiszem wyprzedziła cztery rywalki. Ostatnie 50 metrów pokonała najszybciej w całej stawce - w 7.06 s. Jaeger zmierzono 7.08 s, a Gogl-Walli - 7.11 s. Polka do tego biegła po pierwszym, najgorszym torze, na którym na dodatek stało najwięcej wody. Pogoda bowiem nie dopisała - w Zurychu potwornie lało. Szkoda więc startu i pierwszych metrów, bo to tam zawodniczka z Olsztyna straciła najwięcej. A była w stanie w Zurychu, na koniec imponującego sezonu, pobić nawet rekord życiowy. Wygrała Norweżka Henriette Jaeger (50.49 s), przed Susanne Gogl-Walli, która czasem 50.60 ustanowiła rekord Austrii.