Kapitalny półfinał rywalizacji w World Relays na Bahamach w sztafecie 4x100 m, który dał Polsce miejsce w rywalizacji olimpijskiej. W finale biec nie mogła, bo koleżanki wcześniej zgubiły pałeczkę. A później, w przeciętnych warunkach, wygrana rywalizacja w Zlatej Tretrze w Ostrawie, w świetnym czasie 11.05 s. To były dwa sygnały, które Ewa Swoboda wysłała rywalkom przed rozpoczęciem mistrzostw Europy. Znakomity bieg Ewy Swobody. Finał jescze dzisiaj, o godz. 22.53 Z biegu eliminacyjnego, z racji swojej pozycji w rankingu i osiąganych czasów, była zwolniona. Do zmagań przystąpiła dopiero dziś, w półfinale. Jedno z dwóch pierwszych miejsc, dających awans, wydawało się formalnością. Ale pojedynek ze starszą o kilka miesięcy Giną Lückenkemper zapowiadał się niezwykle atrakcyjnie. Dwa lata temu to Niemka pobiegła kapitalnie w finale przed swoją publicznością w Monachium, wygrała złoto o tysięczne części sekundy przed Mujingą Kambundji i Daryll Neitą. A Ewa była wtedy za nimi, dość wyraźnie. Podopieczna trenerki Iwony Krupy sama mówiła, że czuje się znakomicie, a treningi potwierdzały, że jest w znakomitej dyspozycji. - W sobotę zrobiliśmy ostatni mocny trening przed Rzymem. Wyszedł bardzo dobrze, więc z dużymi nadziejami patrzę na start we Włoszech. Oczywiście bez pompowania balonika. Myślę, że jestem gotowa i dam siebie wszystko - mówiła przed wylotem do Włoch w TVP Sport. Pewnym niebezpieczeństwem dla wszystkich sprinterek mógł być fakt, że tuż przed półfinałami zaczął padać deszcz. Każdy uślizg jest niebezpieczny, może przekreślić marzenia, choć to raczej większy problem dla trójskoczkiń, skoczkiń wzwyż czy młociarzy, rywalizujących w tym samym czasie. Dla pani Ewy nie było to jednak żadnym utrudnieniem, ruszyła mocno, odstawiła Niemkę i finiszowała niezagrożona, zwalniając na końcu. A czas 11.02 s i tak był rewelacyjny. Lückenkemper finiszowała druga, w czasie 11.06 s, wyrównała swoje najlepsze tegoroczne osiągnięcie. Brytyjka Amy Hunt (11.13 s) musi zaś czekać, co zrobią rywalki w dwóch pozostałych biegach. Trzy zawodniczki szybsze od Ewy Swobody. A do tego - rekordy Luksemburga i Włoch A w tym drugim moc pokazała Dina Asher-Smith, pechowa dwa lata temu w Monachium. Wtedy w finale doznała kontuzji, dziś w półfinale uzyskała czas 10.97 s. Za nią finiszowała Francuzka Gemina Joseph (11.06 s), trzecia była Szwajcarka Mujinga Kambundji (11.09 s). Ona musiała jeszcze chwilę poczekać na awans, podobnie jak Hunt. Obie jednak awansowały, bo w ostatniej serii liczyły się tylko dwie sprinterki. Długo prowadziła faworytka gospodarzy Zaynab Dosso, skończyła z rekordem Włoch 11.01 s. Tyle że na finiszu o jedną setną przegrała z Patrizią van der Weken z Luksemburga, która czasem 11.00 s też pobiła rekord kraju. Finał - tuż przed godz. 23.