Klaudia Siciarz była pierwszą z trzech polskich płotkarek, która wystąpiła w półfinale. Nie była może wymieniana w gronie faworytek do medali, ale miała realną szansę, by przynajmniej z czasem awansować do finału. Zasady były takie jak w innych rywalizacjach - dwie najlepsze zawodniczki z każdego z trzech biegów kwalifikowały się do decydującej rywalizacji o medale, kolejne dwie z dalszych miejsc z najlepszymi czasami też dostawały szansę. Klaudia Siciarz w pierwszym półfinale W pierwszym półfinale zdecydowaną faworytką była Nadine Visser - jedyna Europejka w finale zeszłorocznych zmagań olimpijskich (piąta w Tokio), która w każdym ze swoich dziewięciu tegorocznych występów schodziła poniżej 13 sekund. Za nią było już jednak liczne grono innych kandydatek do drugiego miejsca, może z delikatnym wskazaniem na Ditaji Kambundji, młodszą siostrę znakomitej sprinterki Mujingi. Wśród nich także Klaudia Siciarz. Forma Polki byłą pewną niewiadomą, bo bardzo dobre czasy miała w czerwcu, a po niezbyt udanym występie w Eugene już nie startowała. W tym sezonie czterokrotnie biegała 100 m przez płotki poniżej 13 sekund, a to wydawało się warunkiem koniecznym do awansu. Polka niestety zaspała na starcie, co miało bardzo duże znaczenie. Później się rozpędzała, ale na metę wpadła jako czwarta - z czasem 13,00. Wygrała Visser (12,74 s) przed Kambundji (12,78 s). Musiała więc czekać na to, co się wydarzy w kolejnych dwóch biegach, choć szanse na awans nie były duże. - Byłam przygotowana na więcej, choć poziom płotków w Europie poszedł w górę. Często taki czas dawał finał - mówiła Siciarz w TVP Sport. - Za bardzo chciałam na starcie i się usztywniłam - dodała. Pia Skrzyszowska w drugim półfinale Po drugim półfinale było już wiadomo, że Siciarz nie znajdzie się w finale. Trzecia Irlandka Sarah Lavin miałą czas 12,79 s, co zepchnęło Polkę na trzecie miejsce wśród oczekujących. Ten bieg wygrała nasza faworytka Pia Skrzyszowska, choć też rozpędzała się dość trochę niemrawo. Musiała gonić Węgierkę Lucę Kozák, która zaskoczyła chyba samą siebie i z czasem 12,69 s ustanowiła nowy rekord kraju. Polska na ostatnich dwóch płotkach już miała przewagę - zapisano jej czas 12,66 s. Dobry, bo szósty karierze, ale w finale Polkę stać na dużo szybsze bieganie. Klaudia Wojtunik w trzecim półfinale Trzecia z Polek, Klaudia Wojtunik, podobnie jak Siciarz, nie pobiegnie w decydującej rywalizacji. Ona jednak świetnie ruszyła ze startu (drugi czas reakcji), a dopiero później zaczęły doganiać ją rywalki. Utrzymała czwarte miejsce, zresztą z bardzo dobrym czasem - 13,03 s. To jej najlepszy występ w tym sezonie, zaledwie o sześć setnych gorzej od życiowego rekordu ustanowionego dwa lata temu w Tallinnie. - Zawisłam nad płotkiem, nie weszłam w rytm, dopiero od trzeciego płotka to się udało. Ale pracuję nad tym - powiedziała. Ten bieg wygrała wielka rywalka Skrzyszowskiej - Cindy Sember. Brytyjka uzyskała czas 12,62 s, czyli minimalnie lepszy od naszej płotkarki. Finał o godz. 20.45.