Kamila Lićwinko (KS Podlasie Białystok - wynikiem 2,02 ustanowiła rekord Polski w skoku wzwyż): "Nie celowałam specjalnie w rekord Polski, chciałam po prostu oddawać dziś dobre skoki. A że udało się skoczyć wysokość 2,02 za trzecim razem - jestem bardzo zadowolona. Konkurs przebiegał spokojnie, choć nie ustrzegłam się kilku drobnych błędów. Nie myślę o mistrzostwach Europy, przygotowuję się z dnia na dzień, nie nakręcam się, nie podpalam. Forma rośnie, jestem teraz w mocniejszym treningu, więc mam nadzieję, że gdy zejdziemy z obciążeniami dyspozycja będzie jeszcze lepsza". Ewa Swoboda (UKS Czwórka Żory - mistrzyni Polski w biegu na 60 m): "Jestem szczęśliwa, bo wynik 7,21 w eliminacjach to rekord kraju juniorek i kolejny krok do historycznego wyniku 7,18. Teraz kilka dni odpoczynku, bo jest już zmęczenie w nogach. Fizjoterapeuci muszą mnie trochę naprawić. Potem lekkie treningi i jedziemy do Pragi". Karolina Kołeczek (MUSK Wisła Junior Sandomierz - mistrzyni Polski na 60 m przez płotki): "Wynik 8,07 przed mistrzostwami w Pradze jest bardzo dobrym prognostykiem. Teraz ostatnie szlify na obozie w Spale. Tam musimy dopracować rytm międzypłotkowy, bo było trochę za blisko i wyskakiwałam na płotku. Przez to przeskok nie był taki szybki". Karolina Zawiła (AZS AWF Kraków - mistrzyni Polski w skoku w dal): "Razem z Anią Jagaciak skoczyłyśmy tę samą odległość (6,40), więc tym bardziej cieszę się, że to ja wygrałam. Gratuluję także Ani, bo uzyskała swój najlepszy wynik w tym sezonie. O moim zwycięstwie zadecydowała druga próba, w której odległość była dłuższa niż u Ani. Powiada się, że szczęście ma zawsze lepszy, więc dziś było ono po mojej stronie. Dobrze czułam się na rozbiegu, choć w hali było troszkę chłodno. Szkoda tylko, że nie udało się osiągnąć minimum na mistrzostwa Europy, a było ono w moim zasięgu. Teraz krótka przerwa i szykujemy się na lato - celem mistrzostwa świata". Dawid Waloski (WKS Wawel Kraków - mistrz Polski w biegu na 1500m): "Przyjeżdżając tutaj nie spodziewałem się, że w ogóle mogę powalczyć o medal. Raczej chodziło o jak najlepszy rezultat. Byłem zaskoczony, że będziemy mieli dwie serie i raczej negatywnie byłem nastawiony do swojego startu, ponieważ w pierwszej serii biegli bardzo mocni zawodnicy. Ale jak zobaczyłem ich czasy, to od razu miałem iskry w oczach. Plan był taki, by trzymać równe tempo, jak najmniej się zmęczyć w trakcie i mocno finiszować. Udało się wyszarpać minimalnie lepszy czas niż w pierwszej serii i tym samym zdobyć złoty medal". Jakub Szyszkowski (WKS Śląsk Wrocław - mistrz Polski w pchnięciu kulą): "Wreszcie się przełamałem i pchnąłem tyle, na ile mnie stać. Mam nadzieję, że w Pradze uda mi się przynajmniej powtórzyć ten wynik, co myślę, że da mi miejsce w czołówej szóstce. Gdyby nie Rafał Kownatke i Konrad Bukowiecki, którzy ciągle mnie wyprzedzali, nie byłbym w stanie aż tak się zmobilizować. Atmosfera też miała znaczenie, bo wygląda to w Toruniu zupełnie inaczej niż na kameralnej hali w Spale. Przede mną mistrzostwa w Pradze, ale myślę też o starcie w Pekinie w mistrzostwach świata. Bardzo ważną imprezą dla mnie, jako żołnierza, będą też wojskowe igrzyska w październiku w Korei".