Z Tokio polska reprezentacja lekkoatletyczna wracała z dziewięcioma medalami, cztery z nich były złote. W Paryżu, na dobę przed zakończeniem zmagań na Stade de France, rywalizacji w maratonie tu poważnie nie liczymy, nie mieliśmy żadnego. W piątek wieczorem, tuż po godz. 20, to się wreszcie miało zmienić. Za sprawą Natalii Kaczmarek i jej finału na 400 metrów. Wszystkie przygotowania ułożyła pod ten jeden start. Zrezygnowała ze sztafety mieszanej, szykowała formę od stycznia w RPA, rezygnując ze zmagań halowych. Forma była z tygodnia na tydzień coraz lepsza, dwa rekordy Polski, ustanowione w Rzymie i Londynie, tylko ten fakt potwierdzały. Finał olimpijski to jednak coś innego. Finał olimpijski, gdy jest się jednym z faworytów, to zupełnie inna bajka. Polka jedną z faworytek. Ale nie tą największą. Mistrzyni świata z Dominikany imponowała w Paryżu od pierwszego startu A Natalia Kaczmarek była jedną z faworytek. Nie tą największą, bo od początku sezonu wszystko wygrywa Marileidy Paulino. Trzy razy Dominikanka i Polka mierzyły się ze sobą w Diamentowej Lidze, trzy razy lepsza była Paulino. Jak w zeszłym roku w finale w Budapeszcie, gdy nie dała żadnych szans wszystkim innym w mistrzostwach świata, w tym i Kaczmarek. Wydawało się, że tu, w finale, Kaczmarek powalczy o medal z najszybszą w tym roku Jamajką Nickishą Pryce i Irlandką Rhasidat Adeleke, a groźne będą też: była mistrzyni świata Salwa Eid Naser i rosnąca z tygodnia na tydzień Holenderka Lieke Klaver. Półfinały wiele zmieniły: Pryce wypadła z rywalizacji, Klaver również. Rolę Jamajki przejęła Eid Naser, urodzona w Nigerii reprezentantka Bahrajnu, która powolutku wracała do formy sprzed swojego zawieszenia za naruszenie przepisów antydopingowych. Do dziś ma trzeci czas w historii 400 metrów, w Paryżu uzyskała już 49.08 s, na dużym luzie. A do roli Klaver przeszła Brytyjka Amber Anning, tu w Paryżu biegająca już 400 metrów w 49.67 s, 49.48 s oraz 48.8 s na lotnej zmianie, kończąc finał sztafety mieszanej. Polka znalazła się na ósmym torze, między Paulino i Eid Naser. Obecna mistrzyni świata ją goniła, Kaczmarek zaś biegła za byłą mistrzynią, która rusza jak szalona. I nie mogła tu Natalia przeszarżować, by nie skończyć jak Femke Bol w finale wczorajszej rywalizacji na płotkach. Bieg po marzenia: Paulino, Kaczmarek, Eid Naser. Trzy tory, a Polka w środku I Polka pobiegła w swoim stylu, mocno, ale nie aż tak mocno, by nie mieć siły na ostatniej prostej. Wtedy, gdy najwięcej można wygrać lub przegrać. Od początku patrzyliśmy więc na te trzy tory. Zawodniczka reprezentująca Bahrajn znów zaczęła bardzo ostro, w swoim stylu. Biegła tak w rywalizacji z Polką w czerwcu w Bydgoszczy, a później w lipcu w Diamentowej Lidze w Londynie. Dwa razy Natalia wytrzymywała to tempo, kontrowała na ostatniej prostej, choć w Anglii decydowały trzy tysięczne sekundy. Teraz jednak była za daleko. I za daleko była też Paulino, cudownie ruszyła za Eid Naser. I na końcu była najlepsza, wygrała w czasie 48.17 s, z nowym rekordem olimpijskim. Eid Naser finiszowała druga - w 48.53 s. A Polka walczyła o tę trzecią lokatę z Adeleke, na 50 m przed metą były mniej więcej równo. I znów nasza zawodniczka lepiej finiszowała, trzeci raz "złamała" 49 sekund. 48.98 s dało jej brąz, bezcenny w tych warunkach. Adeleke skończyła czwarta - 49.28 s. To było niecałe 50 sekund szaleństwa, bo wszystkie osiem sprinterek finiszowało poniżej tej granicy. Natalia Kaczmarek mówiła w lipcu, że kilka razy w Paryżu już była, ale jakoś tego miasta nie polubiła. Teraz to się pewnie zmieni. W piątek wieczorem zapisała kolejny rozdział w historii naszej lekkiej atletyki. I ma już komplet krążków: z Tokio przywiozła złoto i srebro, z rywalizacji sztafetowych. Wyniki finału na 400 metrów: 1. Marileidy Paulino (Dominikana) - 48.17 s (rekord olimpijski)2. Salwa Eid Naser (Bahrajn) - 48.53 s3. Natalia Kaczmarek (Polska) - 48.98 s4. Rhasidat Adeleke (Irlandia) - 49.28 s5. Amber Anning (Wielka Brytania) - 49.29 s (rekord kraju)6. Alexis Holmes (USA) - 49.77 s7. Sada Williams (Barbados) - 49.83 s8. Henriette Jaeger (Norwegia) - 49.96 s