Gatlin od lat wzbudza mieszane uczucia. Jedni go uwielbiają za osiągane wyniki, inni uważają, że taki zawodnik nigdy już nie powinien znaleźć miejsca na lekkoatletycznej scenie. 33-letni sprinter dwukrotnie był zawieszany za doping, za każdym razem wracał jeszcze silniejszy i szybszy. W środowym mityngu w Pekinie chciał wystąpić na 100 m, ale po przylocie dowiedział się, że jest niechcianym gościem i postanowił wrócić do USA. - Nie spotkałem się jeszcze z takim brakiem szacunku względem mojej osoby. Jak poinformowałem organizatorów, że jestem w stanie pobiec w środę, dowiedziałem się, że lepiej zrobię jak wrócę do swojego kraju - przyznał Gatlin. Menedżer sprintera Renaldo Nehemiah otrzymał także SMS-em informację, że jego podopieczny nie jest mile widzianym gościem. Po przylocie z Dauhy do Pekinu, Gatlin poinformował organizatorów, że jego organizm jest odwodniony oraz czuje się zmęczony. Po poniedziałkowym treningu czuł się jednak na tyle dobrze, że potwierdził udział w środowym mityngu. - Może sobie pomyśleli, że wezmę po prostu pieniądze i nie będę w stanie pokazać tego, na co mnie stać. Ja nie jestem tego typu człowiekiem. Nigdy nie zawodzę kibiców i zawsze, na każdych zawodach, daję z siebie tyle, ile mogę. Mimo wszystko to, co mnie teraz spotkało, zdarzyło mi się pierwszy raz - skomentował Gatlin. Osiągnięty w piątek w Dausze przez Gatlina wynik - 9,74 jest piątym czasem w historii światowej lekkoatletyki. Szybsi od niego byli tylko jamajski rekordzista świata Usain Bolt - 9,58 (2009 rok), Amerykanin Tyson Gay - 9,69 (2009), Jamajczycy Yohan Blake - 9,69 (2012) i Asafa Powell - 9,72 (2008). W mityngu w Pekinie wystąpi m.in. rekordzistka świata w rzucie młotem Anita Włodarczyk (Skra Warszawa). W sierpniu w stolicy Chin odbędą się mistrzostwa globu.