W sobotę wczesnym rankiem na trasę wyruszą pierwsi uczestnicy pierwszego Biegu Granią Tatr, imprezy uważanej przez miłośników biegów górskich za najbardziej wyczerpującą w Polsce. Biegacze zmierzą się z dystansem 70 kilometrów i przewyższeniami sięgającymi kilku tysięcy metrów (około +5000 m / -4900 m). - Sprawny turysta jest w stanie pokonać trasę biegu w 2-3 dni. Zawodnicy będą musieli średnio pokonać 4 km na godzinę, żeby zmieścić się w limitach na poszczególnych etapach. Teoretycznie nie jest to dużo, ale przewyższenia robią swoje. To jest ogromny wysiłek - podkreśla w rozmowie z INTERIA.PL Monika Strojny, jedna z organizatorek biegu. Organizacja imprezy trwała prawie rok. Bieg Granią Tatr to spore przedsięwzięcie logistyczne. - Na trasie będzie kilkadziesiąt osób i wolontariusze. Szefami odcinków są ratownicy TOPR, którzy znają te tereny znakomicie. Za całą trasę odpowiada jeden z ratowników, Mariusz Rogus. Bez niego nie dalibyśmy rady zorganizować tego biegu. Mamy swoich lekarzy w schroniskach, bardzo poważne zabezpieczenie medyczne na trasie. Mam nadzieję, że nie będzie potrzebne - dodaje Monika Strojny. Zainteresowanie biegiem przeszło najśmielsze oczekiwania organizatorów. Limit miejsc (250 osób) został wyczerpany w sześć minut, a ruch na stronie imprezy był taki, że... padł serwer! Biegi górskie cieszą się coraz większym zainteresowaniem w Polsce. Biegaczy do Zakopanego przyciągnęła również magia Tatr. Na trasie pojawi się elita naszych biegaczy górskich - z Marcinem Świercem i Magdaleną Łączak na czele. Swoich sił spróbuje też m.in. mistrzyni świata w narciarstwie górskim Anna Figura. Skontaktowaliśmy się z całą trójką i poprosiliśmy o wrażenia przed czekającym ich wyzwaniem. Anna Figura, numer startowy 19: - To są najtrudniejsze tatrzańskie szlaki. Trasa jest bardzo wymagająca: długa i trudna, ale też ciekawa, przebiega w bardzo ładnych widokowo miejscach. Na pewno ciężki będzie zbieg z Przełęczy Krzyżne do Doliny Pięciu Stawów. Bardzo stromy odcinek. Wymagający będzie również sam koniec, do Zakopanego jest długi zbieg przez las. Czas może się tam dłużyć biegaczom. - Bieganie nie jest moją pierwszą dyscypliną. Trenuję narciarstwo wysokogórskie, czyli skialpinizm. Bieg to dla mnie forma przygotowań do sezonu zimowego. To dla mnie pierwszy tak duży bieg. Ciężko powiedzieć, czego się spodziewam, ale na pewno jestem optymistycznie nastawiona i, w mojej ocenie, dobrze przygotowana. - Skialpinizm polega na tym, że podchodzi się na nartach lub z nartami przyczepionymi do plecaka, na górę. Przy nartach montujemy kawałek tkaniny, tzw. fokę, która ma włosie ułożone pod kątem: do przodu jedzie, do tyłu jest wstrzymywana. Po wyjściu na szczyt ściągamy tkaninę, zapinamy wiązanie, żeby pięta była sztywno przymocowana do narty, i zjeżdżamy w terenach nieprzygotowanych, poza trasami narciarskimi. - To wymagający, ale i bardzo interesujący sport. Patrząc z boku, można powiedzieć, że mocno ryzykujemy. Po co? Jak ktoś nie spróbuje, nie poczuje tego, trudno mu będzie zrozumieć. To wciąga. Adrenalina uzależnia. Jazda po wyratrakowanych stokach może nudzić, tutaj jest znacznie trudniej, warunki zawsze są inne. Każde wyjście jest niepowtarzalne, dostarcza nowych wrażeń. Góry mają w sobie coś, przyciągają. Jak się jest przy nich od dziecka, ma się rodziców przewodników, to ciężko nie wejść w ten klimat. - W tym roku przeszłam z kategorii do 23 lat do seniorskiej. Ciężko mierzyć się z dziewczynami, które trenują w Alpach na wysokości 2-4 tysięcy metrów. Tym bardziej, że większość roku spędzam w Krakowie, na studiach. W swojej kategorii wiekowej byłam mistrzynią świata i Europy, wśród seniorek sukcesem będzie wejście do czołowej 15. - Przygotowania do kolejnego sezonu zimowego rozpoczęłam w maju. Składają się na nie marszobiegi po górach, dużo wycieczek górskich, jazda na nartorolkach, wspinanie. Wszelka aktywność górska. Mam nadzieję, że moje doświadczenie pomoże mi w tym biegu. Planuje dalsze starty do połowy października, żeby serce i organizm przyzwyczaić do takiego wysiłku. - Skusiłam się na ten bieg, bo rozgrywa się w moich ukochanych górach. Pochodzę z Zakopanego. Znam dobrze trasę, praktycznie na pamięć. Czuję się pewnie, nie biegnę w ciemno jak biegacze, którzy nie znają okolicy. Całe wakacje spędzam w górach na treningach. - Studiuję leśnictwo na Uniwersytecie Rolniczym w Krakowie, poza tym jestem przewodnikiem tatrzańskim i instruktorem narciarstwa. Magdalena Łączak, numer startowy 21: - Mam nadzieję, że nie będzie padał deszcz, bo śliskie kamienie w górach mogą być niebezpieczne i mogą spowodować kontuzje. Idealna pogoda do biegania: chłodno, pochmurno, ale nie deszczowo. Największym wyzwaniem będzie samo dotarcie do mety. O wynikach nie ma co dyskutować, to są góry. Na asfalcie mniej więcej można przewidzieć, po wcześniejszych czasach, które miejsce zajmie się w stawce. W górach takiej możliwości nie ma. - Dla mnie najtrudniejsza będzie końcówka - od Przełęczy Krzyżne. Limity czasu na poszczególnych odcinkach są wyśrubowane, niezbyt duża grupa zawodników będzie w stanie się w nich zmieścić, a tym samym kontynuować bieg. Na pewnie nie można wystartować zbyt mocno, bo to się zemści. Będzie się liczyła płynność. Nie można szarpać, trzeba pokonać płynnie jak największy dystans i - daj Boże - mieć tyle siły, żeby w Dolinie Roztoki jeszcze na samym końcu przycisnąć. - Wiem, że czeka mnie bardzo trudny bieg. W przypadku biegów płaskich opracowane zostały algorytmy przygotowań, dzięki czemu na każdym poziomie zaawansowania można dobrać odpowiedni trening. W górach jest więcej eksperymentów. Przygotowywałam się do biegu startując w maratonach górskich. W ostatnich sześciu tygodniach pokonałam trzy maratony. Oczywiście wcześniej były długie wybiegania, akcenty, siła biegowa, szybkość, sprawność. - Nie czuję się faworytką biegu. Na sukces składa się wiele czynników, od prostych spraw jak dyspozycja dnia, samopoczucie, odpoczynek przed startem po kontuzje, złe rozłożenie sił czy jedzenie i picie na trasie. Będziemy biegać na dystansach kilkudziesięciu kilometrów bez dostępu do płynów i żywności. Trzeba je ze sobą zabrać. Jedna błędna decyzja może zadecydować o dalszym kontynuowaniu biegu. - Dlatego ciężko mówić o faworytach. Tak naprawdę zawody pokażą, kto ma siłę pokonywać takie dystanse. W Polsce tak trudnego biegu jeszcze nie było, każdemu kto zamelduje się na mecie należeć się będzie wielki szacunek. - Trudno mi odpowiedzieć na pytanie, co pociąga mnie w biegach górskich i ultra. Po prostu kocham góry. W czasie biegu wydzielają się endorfiny, adrenalina. Potrzebuję tego, żeby żyć. Można zapytać dlaczego inny sportowiec rzuca młotem, albo biega 110 metrów przez płotki. Po prostu taka forma aktywności mu odpowiada, jest jego pasją. W górach dochodzą jeszcze piękne widoki. To wszystko dodaje mi siły w codziennej szarości, z którą wszyscy się zmagamy wstając rano do pracy. - Bieganie napędza, porusza moje koło zamachowe życia. Co ciekawe kiedyś nie lubiłam biegać. Trzeba mnie było do tego zmuszać, długo nie ulegałam perswazji otoczenia. Widać do tego trzeba dojrzeć. Kiedyś tego nie lubiłam, a dzisiaj nie wyobrażam sobie życia bez biegania. - Nie da się utrzymać z biegów górskich w Polsce. Na świecie jest coraz więcej zawodowców, ja normalnie pracuję w biurze, a bieganie jest tylko przyjemnością, a nie formą zarabiania pieniędzy. Nie dałoby się z tego wyżyć. Prowadzę małą firmę, świadczymy usługi w zakresie ochrony środowiska i BHP. Praca z dokumentami, w terenie, kompletnie niezwiązana ze sportem. Marcin Świerc, numer startowy 401 - Ukończenie biegu będzie wyzwaniem. Myślę, że sklasyfikowanych zostanie 20-30 zawodników. Nastawiam się na walkę, zobaczymy co pokażą przeciwnicy. Tydzień temu startowałem w mistrzostwach świata, to był bardzo męczący bieg. - Przewyższenia i spory kilometraż sprawiają, że to będzie najtrudniejszy bieg w Polsce. Inne krajowe trasy to przy tej pikuś. Startowałem za granicą, m.in. w zawodach Pucharu Świata, ale to będzie dla mnie najtrudniejszy bieg. Nie myślę o wyniku, chcę go ukończyć. - Do takiego biegu trzeba mądrze podejść taktycznie, odpowiednio rozłożyć siły. Ludzie w Polsce nie są jeszcze na takie zawody przygotowani. Nie oszukujmy się: poziom jest słaby, bo nasi biegacze nie mają doświadczenia. Dlatego powiedziałem, że bieg ukończy maksymalnie 20-30 osób. - Znam przykłady świetnych zawodników, którzy od razu chcieli przeskoczyć z tradycyjnego biegania na biegi ultra i górskie. Mój znajomy, naprawdę dobry biegacz, półtora roku już nie może biegać, w górach od razu wyszedł brak przygotowania, pojawiły się kolejne kontuzje. W górach wszystko trzeba robić z głową. Tam nam nic nie pomoże, jesteśmy zdani tylko na siebie, dlatego ogromna pokora to podstawa. Tu nie ma drogi na skróty. Jak komuś się wydaje inaczej, to się zdziwi. - Zainteresowanie biegami ultra i górskimi wzrasta w Polsce lawinowo. Sporą popularnością cieszy się Maraton Gór Stołowych, jest Bieg Rzeźnika czy Dolnośląski Festiwal Biegów Górskich. Takich imprez jest coraz więcej. Skąd to się bierze? Myślę, że część biegaczy zaczyna nudzić się asfaltem, szukają nowych wyzwań. Dla mnie biegi górskie to jedna z najlepszych naturalnych form na uprawianie tego sportu. Przecież ludzie pierwotni nie biegali po asfalcie. Wracamy do korzeni. - Trochę czuję, że jestem faworytem. Staram się nie wywierać na sobie presji, robię swoje. Jest kilku mocnych zawodników. Zobaczymy co trasa przyniesie. Można czuć się faworytem, ale w górach wiele czynników wpływa na sukces. Chcę ukończyć bieg i zobaczymy co z tego wyjdzie. - Nie jestem zawodowcem, niestety. Startuje w mistrzostwach Polski, mistrzostwach świata za uścisk dłoni prezesa, puchar i nic więcej. Nawet nie wiem jaka jest nagroda w Tatrach. Więcej dokładam do interesu niż z niego mam, ale to moja pasja. Trochę mnie to wkurza, że w Polsce sport kręci się głównie wokół piłki nożnej. Jest ciężko, nie zamierzam jednak narzekać. - Studiowałem wychowanie fizyczne. W zeszłym roku skończyłem studia. Szukałem pracy w szkole, niestety nie znalazłem. Pracowałem w schronisku górskim, teraz jestem trenerem, pracuję na obozach przygotowawczych z biegaczami amatorami. *** W długi weekend na popularnych tatrzańskich szlakach będzie tłoczno. Przyłączamy się po poniższego apelu organizatorów i prosimy wybierających się w góry turystów o słowa otuchy i wsparcie dla biegaczy. - Wierzymy, że na szlaku jest miejsce dla turystów i naszych zawodników. Apelujemy o wyrozumiałość i doping dla napotkanych biegaczy. To uskrzydla, zwłaszcza na ostatnim odcinku trasy, kiedy sił już braknie, to może okazać się kluczowe - zwraca uwagę Monika Strojny. Autor: Dariusz Jaroń