Jedna setna sekundy naszej mistrzyni Europy. Rekord sezonu i... niedosyt
Apetyt był spory: na zwycięstwo, najlepszy czas w tym roku, ale może nawet na rekord Polski, który składa się z trzech siódemek i od blisko 44 lat należy do Zofii Bielczyk. Pia Skrzyszowska, mistrzyni Europy z Monachium na stadionie, rzeczywiście uzyskała swój najlepszy wynik w biegu na 60 m przez płotki w tym roku, ale... mogła czuć niedosyt. Bo o jedną setną szybsza od niej była Holenderka Nadine Visser.

To nie był przypadek, że właśnie bieg na 60 m przez płotki kończył 10. edycję mityngu Orlen Copernicus Cup, zaliczanego do cyklu World Athletics Indoor Tour Gold.
Pia Skrzyszowska od początku swoich startów w tym sezonie jest w świetnej dyspozycji, co rusz zbliża się na kilka setnych do rekordu Polski Zofii Bielczyk (7.77 s w 1980 roku), a ten historyczny rezultat mógł paść właśnie na bardzo szybkiej bieżni w Toruniu. Nie padł, mimo że Polka kapitalnie rozpoczęła swój finałowy bieg. I miała już pewną przewagę nad najgroźniejszą rywalką, czyli Nadine Visser.
Nadine Visser zabrała najlepszy czas w Europie Pii Skrzyszowskiej. Polka chciała się odegrać
To właśnie Holenderka zabrała kilka dni temu w Metz Polce miano najszybszej Europejki w 2024 roku. Skrzyszowska legitymowała się wynikiem 7.82 s uzyskanym w Ostrawie, Visser w sobotę w Metz przebiegła ten dystans w 7.80 s. Niby dwie setne, ale na tym poziomie to kwestia drobnego zawahania, minimalnie gorszej reakcji startowej.
Te zaś Skrzyszowska miała idealne, raz może nawet... aż za bardzo. Polka już w biegu eliminacyjnym pokazała, że dyspozycję ma co najmniej taką, jak w poprzednich dwóch startach w Łodzi i Ostrawie. Wtedy kwalifikację do finałów uzyskiwała z czasami 7.85 i 7.88 s. Dziś było to 7.84 s, ale uzyskane na dużym luzie, bez żadnego zagrożenia ze strony Sarah Lavin czy Lucy Kozak, czyli zawodniczek, które z Polką potrafiły już walczyć, głównie na stadionie.
Ale co ważniejsze - 22-letnia płotkarka AZS AWF Warszawa znów miała kapitalną reakcję startową (0.111 s). Aż szkoda, że nie był to bieg finałowy i nikt nie był w stanie zmusić Polkę do większego wysiłku.
Visser zaś do finału awansowała po wygraniu drugiego biegu eliminacyjnego - z rezultatem 7.89 s, ale też kiepską reakcją na sygnał startera. Tu mogła jeszcze dużo poprawić.
Powtórka startu w finale. Polka w nerwach, to ona ruszyła za wcześnie
W finale było nerwowo, pierwsza próba rozegrania biegu zakończyła się syreną oznaczającą falstart. W powtórkach było widać, że to Skrzyszowska zareagowała minimalnie za wcześnie, może o tysięczne części sekundy, ale do powtórki dopuszczono wszystkie finalistki.
W nim Polka znów popisała się kapitalną reakcją, bliską ideału - 0.107 s! Od razu uzyskała przewagę nad Visser (Holenderka straciła wtedy 65 tysięcznych), biegła nawet po rekord Polski. Tyle że w połowie dystansu, gdzieś między trzecim a czwartym płotkiem, warszawianka pogubiła nieco rytm. To wtedy dogoniła ją Visser, która obroniła też pozycję na finiszu. Jej zmierzono czas 7.80 s, Polka była o setną gorsza. Trzecia Sarah Lavin dobiegła na metę w czasie 7.92 s.
Czwartą lokatę zajęła Weronika Nagięć (8.02 s - nowy rekord życiowy i minimum na HMŚ), piątą - Marika Majewska (8.06 s).
Zobacz również:
- Cała Natalia! Podpuściła, ale ten finisz. Madryt czekał na ów rekord aż 31 lat
- Wyrzucone ręce Bukowieckiego, grubo ponad 21 metrów. Na oczach mistrza Europy
- Rekord Polki w niezwykłym finale. Złoto z czasem niczym z Diamentowej Ligi
- Polak zaczął ostatnią prostą pierwszy. Walka do ostatniego metra. Trzeci medal w Bergen


