Kopron wygrała rywalizację ze swoim najlepszym w tym roku wynikiem 75,42 m, ale liczyła na więcej - nawet na pobicie rekordu życiowego. Włodarczyk, dwukrotna mistrzyni olimpijska, dopiero w ostatniej chwili "przeskoczyła" z trzeciego miejsca na drugie, ale sama przyznała, że lepiej rzucało się jej przed tygodniem w Memoriale Kusocińskiego. I wreszcie Fiodorow, bo z jednej strony obroniła swoje miejsce na igrzyskach, a z drugiej - straciła jednak srebrny medal w szóstej serii na rzecz Włodarczyk. Kopron już w pierwszej serii uzyskała wynik (74,78 m), który ostatecznie dałby jej złoty medal. W trzeciej serii poprawiła to na najlepszy w tym roku 75,42 i... stanęła. - Cieszę się z miejsca, ale nie z wyniku, bo nastawiałam się na życiówkę. Też myślałam, że po trzeciej serii będę jeszcze coś dokładać, ale nogi już nie chciały pracować. Mimo, że byłam, skoncentrowana, to nie udało mi się już tego zrobić. Fajnie powalczyłam przez trzy kolejki, ale wiem, że taki wynik na igrzyskach nie da mi medalu. Mam więc co robić - mówiła złota medalistka mistrzostw Polski. Włodarczyk po czwartej serii była trzecia ze słabym wynikiem 71,14 m, w piątej serii poprawiła się o równy metr, a w ostatnim rzucie wreszcie uzyskała 74,06 m. - Nie czułam się dzisiaj tak dobrze jak tydzień temu w Chorzowie, choć ostatecznie uzyskałam lepszy wynik. Czuję, że forma wraca, zobaczymy teraz, co wyjdzie w dwóch kolejnych startach: w Bydgoszczy i na Węgrzech - mówiła Włodarczyk, do której należy aż 37 z 50 najlepszych wyników w historii kobiecego młota. Tyle że po powrocie do zdrowia po kontuzji o rzucaniu po 80 metrów nie ma mowy. - Ważne, że nie ma śladu po kontuzji - mówi Anita. Malwina Kopron lepsza od Anity Włodarczyk Kopron cieszyła się z pokonania starszej i bardziej utytułowanej koleżanki z kadry, ale nie przeceniała znaczenia tego zwycięstwa. - Wygrałam chyba piąty raz. Anitę traktuję jako rywalkę, fajnie, że z nią wygrywam, ale są też Amerykanki, znacznie mocniejsze. Priorytetem jest walczyć z nimi w Tokio - mówiła Kopron. - Jestem gotowa podjąć tę walkę, zobaczymy, co będzie. Stać mnie na rzucanie w granicach 77 metrów - dodała zawodniczka AZS UMCS Lublin. Trzecią lokatę zajęła aktualna wicemistrzyni świata Joanna Fiodorow, która po wyleczeniu kontuzji chciałaby wrócić do rzucania po 74-75 metrów. - Ostatnio miała jednak pewne problemy z dobijaniem do granicy 70 metrów, więc nawet jej olimpijskie miejsce stało się niepewne, bo mogła je zaatakować ubiegłoroczna mistrzyni kraju Katarzyna Furmanek. Tyle że Furmanek rzuciła w Poznaniu tylko 69,73 m, a Fiodorow trzy razy przekroczyła 70-tkę (najdalej - 72,31 m). _ To były zdecydowanie lepsze rzuty technicznie niż pokazywałam dotąd. Chciałabym podziękować Wojtkowi Nowickiemu, bo wziął mnie w obroty na trzech treningach i jak chłop babie wytłumaczył, co robiłam źle. No i jest lepiej - śmiała się "Fiedzia". Andrzej Grupa