Ogłoszone w nocy porozumienie między Los Angeles a Międzynarodowym Komitetem Olimpijskim (MKOl), zapewniające miastu w Kalifornii organizację igrzysk 2028 roku, powoduje, że Paryż jest jedynym kandydatem na gospodarza olimpiady cztery lata wcześniej. Zakończone sukcesem negocjacje w tej sprawie to efekt niecodziennej decyzji MKOl, by jednocześnie wybrać organizatorów dwóch kolejnych edycji."Szczęśliwa jestem, że mój przyjaciel, burmistrz Los Angeles Eric Garcetti zrobił kolejny ważny krok w stronę porozumienia, które da wygraną Paryżowi, Los Angeles i MKOl" - brzmiał wieczorny wpis na Twitterze mer Paryża Anne Hidalgo. Podobnie jak inni przedstawiciele francuskich instytucji, powstrzymuje ona jednak wyrazy radości, gdyż oficjalne przyznanie organizacji igrzysk 2024 i 2028 nastąpi 13 września w Limie. Na swoim profilu na Facebooku zapewniła jednak, że Paryż i Los Angeles współpracować będą ściśle w celu przedstawienia "najambitniejszego z możliwych porozumienia na rzecz przyszłości ruchu olimpijskiego". Mer Paryża dodała, że pragnie by igrzyska w 2024 roku były "jak najbardziej użyteczne dla paryżan". Prezes francuskiej federacji rugby, bardzo popularny we Francji Bernard Laporte, który podobnie jak większość obserwatorów i dziennikarzy, przekonany jest, że karty zostały rozdane, napisał: "Bardzo jestem szczęśliwy, że to Paryż organizuje Igrzyska w roku 2024. Brawo!". Francuskie media podają, że MKOl na organizację igrzysk 2028 przekaże 1,8 mld dolarów, podczas gdy Paryż otrzyma 1,52 mld. Fundusze przeznaczone dla Los Angeles, dzięki temu, że przekazywane będą dłużej, służyć mają realizacji programu popularyzacji sportu wśród młodzieży tego miasta. Arnaud Flanquart, były wicemistrz Francji w skoku wzwyż, podkreślił symboliczne znaczenie organizacji igrzysk przez stolicę tego kraju w stulecie ostatniej letniej olimpiady "w ojczyźnie Pierre'a de Coubertina, ojca nowożytnego ruchu olimpijskiego". Ten związany z socjalistami działacz, który wciąż jest prezesem klubu sportowego w rodzinnym mieście Oignies na płn. Francji, wyraził radość, że organizację igrzysk powierzono Francji w momencie, gdy po wyborze nowego prezydenta, pokazała, że "wciąż jest w stanie odgrywać przewodnią rolę na świecie i w Europie". Flanquart ma nadzieję, że "po trudnym dziesięcioleciu, w którym Francję dotknęły kryzysy gospodarcze, napięcia społeczne i terroryzm", większość Francuzów pragnie "żeby dobrze szło" i "oczekuje na jednoczący projekt dla przyszłości". Igrzyska są, jego zdaniem, taką właśnie ideą. Paryską olimpiadą cieszy się również Stephane Peu, deputowany komunistyczny z podstołecznego departamentu Seine-Saint-Denis. Powód - większość olimpijskich inwestycji powstanie w jego okręgu wyborczym. W debacie w radiu "France Info" odrzucał on obawy dziennikarki tygodnika "Valeurs Actuelles" Rachel Binhas, która przewiduje, że budowa nowych obiektów i odnowienie tego biednego departamentu pociągnie za sobą gentryfikację, czyli zastąpienie ubogich mieszkańców przez bardziej majętnych. Peu natomiast zauważył, że nie zaobserwował takiego zjawiska po otwarciu w St. Denis największego francuskiego stadionu Stade de France i przekonany jest, że nowe linie metra na pewno posłużą dotychczasowym mieszkańcom. Frederic Viale z Collectif Non aux JO 2024 a Paris ("kolektyw przeciw igrzyskom 2024 w Paryżu") w "wolnej trybunie", zamieszczonej przez dziennik "Le Monde", uznał organizację igrzysk za "projekt bezużyteczny i narzucony". Działacz przypomniał, że przed wyborem na mer Paryża pani Hidalgo zapewniała, że nie wystawi kandydatury stolicy Francji, gdyż jest to projekt "rujnujący i przestarzały". Lewicowy aktywista zarzuca igrzyskom "antyekologiczność", a decyzję władz stolicy uznał za "niedemokratyczną". Zwrócił też uwagę na ukryte koszty organizacji największej sportowej imprezy globu, które nie figurują w budżecie, wśród nich ochrona i bezpieczeństwo, które - jak twierdzi - w 2012 roku kosztowały Londyn miliard euro. Liczne inwestycje - napisał Viale - włączono do innych budżetów. Na igrzyska paryskie przeznaczono oficjalnie sześć miliardów euro, o wiele mniej niż 10-miliardowe koszty ubiegłorocznej olimpiady w Rio de Janeiro i 13,5 mld, które ma pochłonąć organizacja tych zawodów w Tokio za trzy lata. Paryż stanowczo odrzucał organizację w roku 2028, argumentując, że wypracował projekt na 2024 i nie jest w stanie zapewnić bezpieczeństwa inwestycyjnego przez dodatkowe cztery lata. Obserwatorzy zwracają uwagę na polityczny aspekt tego pośpiechu. Emmanuelowi Macronowi - sugerują - bardzo zależy, by jako prezydent gościć największe sportowe wydarzenie, a w roku 2028 prezydentem Francji będzie już ktoś inny. Na początku z Paryżem konkurowały cztery miasta. Organizować igrzyska 2024 chciały również Hamburg, Rzym, Budapeszt i Boston, który jako pierwszy wycofał się w lipcu ubiegłego roku, ale pałeczkę przejęło Los Angeles. Hamburg odpadł po referendum, w którym mieszkańcy odrzucili pomysł nieznaczną większością. W październiku organizacji przez Rzym sprzeciwiły się obecne władze miasta, a Budapeszt zrezygnował po masowym podpisaniu petycji obywatelskiej przeciw goszczeniu zawodów. Ludwik Lewin (PAP)