Wracałem po biegu do samochodu. Opatulony w folię chroniącą przed wychłodzeniem, z medalem na szyi. - Przez was w korkach stoi całe miasto - rzuciła mi jedna sędziwa pani pod budynkiem Sokoła. 50 metrów za nią szła inna, mniej więcej rówieśniczka. Ta z uśmiechem powiedziała: - Gratuluję ukończenia biegu. Drugiej pani podziękowałem za gratulacje, pierwszą miałem ochotę postawić przed tymi bez mała czterema tysiącami ludzi, by wytłumaczyli jej, czym dla nich jest bieganie. I jak się dla niego poświęcają, może czasem aż za bardzo. Taki Andrzejek Macioł, który ledwie tydzień wcześniej wygrał kategorię 60-latków na maratonie w Dreźnie, podjął się roli prowadzącego grupę na godzinę i 25 minut, czyli pokonujących każdy kilometr w cztery minuty. Razem z nim pacemakerem na 1:25 był Tadziu Maj, który również miał w nogach wyścigowe 42,195 km z Drezna. Gdyby ta wybrzydzająca na biegaczy pani spotkała kuso odzianą zawodniczkę z czarnym kucykiem, która na 17. kilometrze dzielnie biegła, jęcząc z bólu od kolki, to pewnie dałaby sobie spokój. Kierowcy mieli 100 sposobów na ominięcie korków, wystarczyło spojrzeć na przebieg trasy półmaratonu. Najlepszym z nich był wyjazd przed godz. 9, bądź po 14. - Są tacy, którzy domagają się, byśmy trasę maratonu i półmaratonu wyprowadzili na peryferie, ale nie, chcemy pokazywać biegaczom z całego świata uroki naszego miasta - ma rację Krzysztof Kowal. I Królewski Cracovia Półmaraton poza aurą miał wszystko perfekcyjne. Obsadę z Wiolą Frankiewicz i Yaredem Shegumo, trasę z Rynkiem Główny, ziejącym ogniem Smokiem Wawelskim, słynnym kościołem na Skałce (p.w. św. Michała Archanioła i św. Stanisława Biskupa), bulwarami wiślanymi, Błoniami, stadionem Wisły, czy kładką Bernadką, oprawę, doping kibiców, w którym brylowali zgrupowani w kilku punktach członkowie AZS AWF Masters. Wystarczyło odjechać 30 km od Krakowa na południe, by znaleźć się w krainie pięknej, słonecznej pogody. Pod Wawelem mgła i ziąb nie odpuściły przez cały dzień, choć dyrektor półmaratonu i Zarządu Infrastruktury Sportowej Krzysztof Kowal obwieszczając start, wystrzelił prosto w chmury, chcąc je rozgonić. Na starcie zagaiłem Yareda Shegumo, który od medalu na ME został najpopularniejszym biegaczem w Polsce, o to, na jaki wynik poluje. - Dzisiaj nie poluję na żaden wynik, brakuje mi szybkości na półmaraton - odparł. Okazało się to być jednak zasłoną dymną. Yared do końca utrzymał tempo, jakie narzucili Kenijczycy, a walkę z Martinem Mukule o trzecie miejsce przegrał o tysięczne części sekundy. Rzadko zdarza się, by na finiszu długiego biegu rozstrzygała fotokomórka, a tak było tym razem. Na uwagę zasługuje też wspaniały rezultat Wioletty Frankiewicz, którą wyprzedziło tylko 14 facetów. 14 miesięcy temu pani Wiola urodziła córeczkę i szybko wróciła do startów, wygrywając pierwsze dziewięć startów. W lipcu wywalczyła wicemistrzostwo Polski na 5000 m, a teraz wygrała Cracovia Półmaraton ze świetnym czasem 1:12:59. Wioletta Frankiewicz to kolejny przykład na to, że matki Polki to dzielne kobiety! W Cracovia Półmaratonie nie zabrakło także przedstawicieli Interia.pl Runners Teamu: Przemysława Herdziny, Michała Morka, Andrzeja Potockiego, Seweryna Ożoga i Michała Białońskiego.