"Mamuśka" sprawiła, że widzowie na Wembley niemal nauczyli się na pamięć hymnu Królestwa Holandii. "Fanny" zwyciężyła w czterech konkurencjach; w sprintach na 100 m (11,9), 200 m (24,4), w sztafecie 4x100m (47,5) i w biegu na 60 m ppł (11,2). W ten ostatni triumf nie wierzył nawet jej mąż i trener Jan, który przed finałem płotków powiedział żonie, nieco niedelikatnie wypominając jej wiek. "Nie gniewaj się kochanie, ale na skakanie przez płotki jesteś już za stara". Jednak "Fanny" - "na złość mężowi" - wygrała wyprzedzając na ostatnich metrach Brytyjkę Maureen Gardner. Po powrocie z igrzysk "Fanny" witano w Holandii jak królową. Jechała ulicami Amsterdamu w odkrytym powozie, zaprzężonym w cztery konie, a z tłumów rzucano kwiaty. Królowa Juliana nadała jej tytuł szlachecki. Fanny Blankers-Koen była nie tylko multimedalistką igrzysk 1948 r. Pięć razy triumfowała w mistrzostwach Europy i 12 razy biła rekordy świata. W Londynie wyrównała rekord złotych medali Jesse Owensa z igrzysk 1936 r., który czterokrotnie wygrywał olimpijskie finały w Berlinie. Być może "Fanny" miałby tych medali olimpijskich więcej, gdyby nie ówczesne przepisy, ograniczające udział do czterech konkurencji lekkoatletycznych igrzysk. Fenomenalna Holenderka była też rekordzistką świata w skoku w dal (6,25 m, 1943 r.) i wzwyż (1,71 m, 1943 r.). Sukcesów olimpijskich mogło być o wiele więcej, ale w latach 1940 i 1944 r. nie było igrzysk. W IO 1936 r. mogła podziwiać wyczyny Owensa, bo jako 18-latka debiutowała w igrzyskach, zajmując szóste miejsce w skoku wzwyż. Kto mógł wtedy przewidzieć, że zostanie "Owensem w spódnicy" kolejnych igrzysk olimpijskich.