- To były dobre mistrzostwa. Z niezłej strony pokazała się młodzież, nie zawiedli doświadczeni zawodnicy. Liczyliśmy na niespodzianki, ale zabrakło trochę szczęścia. Osobiście jestem jednak bardzo zadowolony - powiedział Haczek, który w nowej roli wyjechał po raz pierwszy. Szczególne emocje wzbudziła w nim sytuacja z Angeliką Cichocką, która w eliminacyjnym biegu na 800 m została zdyskwalifikowana. - Niemile zaskoczył nas poziom sędziowania. Zresztą nie tylko nas. Miałem okazję rozmawiać z przedstawicielami innych ekip i wszyscy na to narzekali. Jak dowiedziałem się od osoby z IAAF, większość sędziów odbyła tylko dwutygodniowy kurs. Zawodziła komunikacja, panował chaos, a płacili za to zawodnicy - mówił dyrektor sportowy PZLA. - To samo dotknęło Angelikę Cichocką, a nasze odwołanie niczego nie zmieniło. Próbowaliśmy dotrzeć do dobrego nagrania wideo, gdyż organizatorzy mieli fatalne. Swój zapis udostępnili nam Amerykanie, ale sędziowie nie wzięli go pod uwagę. Gospodarze nie do końca przewidzieli, co jest potrzebne w lekkiej atletyce - dodał Haczek. Jak wspomniał, teraz bierze się za koordynację licznych zgrupowań zawodników, którzy rozpoczynają przygotowania do mistrzostw Europy w Barcelonie (27 lipca - 1 sierpnia). - Niektóre grupy trenują lub będą trenować w RPA. Tomek Majewski jedzie do Tel Awiwu, część udaje się na Wyspy Kanaryjskie, Piotrek Małachowski jest w Portugalii. Szczególnie korzystne warunki do treningów są w Republice Południowej Afryki. Wynika to nie tylko z pogody, ale także świetnych obiektów. Ośrodek jest dobry dla biegaczy średniodystansowych - jest położony na wysokości 1400 m - podkreślił Haczek. Gdy był zawodnikiem, przygotowywał się tam do zawodów. Wszystkie obozy mają służyć jednemu celowi - jak najlepszemu przygotowaniu do mistrzostw Europy. Prezes PZLA Jerzy Skucha ocenił, że spodziewa się zdobycia w Barcelonie co najmniej 10 medali.