Lisek próbował jeszcze przeskoczyć poprzeczkę zawieszoną o pięć centymetrów wyżej, ale ta sztuka mu się nie udała. Mistrzem Europy został murowany faworyt tej konkurencji Francuz Renaud Lavillenie, któremu do zwycięstwa wystarczyła wysokość 5,90 m. Potem Lavillenie atakował jeszcze 6,04 m i za drugim razem pokonał poprzeczkę, ustanawiając nowy rekord halowych mistrzostw Europy. Następnie próbował jeszcze poprawić swój rekord świata, wynoszący 6,16 m, ale trzy razy nie powiodło mu się na wysokości o centymetr wyższej. Drugie miejsce zajął Rosjanin Aleksandr Gripicz, który skoczył tyle samo, co Lisek, czyli 5,85, ale zrobił to w pierwszej próbie, podczas gdy Polak dopiero w drugiej. Tuż za podium uplasował się Sobera osiągając 5,80 m. Brązowy medal halowych mistrzostw Europy w Pradze to największy sukces tyczkarza Piotr Liska (OSOT Szczecin). - Ten dzień zapamiętam do końca życia i chcę gonić Francuza Renauda Lavillenie - podkreślił podopieczny Wiaczesława Kaliniczenki. - Ten dzień zapamiętam do końca życia, bo to jednak pierwszy medal seniorskiej imprezy. Jestem bardzo szczęśliwy, ale cały konkurs był mocno stresujący. Przed nim mówiłem, że 5,80 wystarczy na medal, a okazało się, że trzeba było jeszcze wyżej skoczyć i go wyrwać - powiedział Lisek. Halowy rekordzista Polski (5,90) uzyskał 5,85 w drugiej próbie. - Bardzo wysoki poziom pokazali chłopaki. Byłem jednak o dziwo spokojny. Skakało mi się dobrze i chyba to pokazałem, bo mam nadzieję, że nie liczono na moje 5,90? - mówił z uśmiechem dziennikarzom. Później przyznał, że faktycznie był w stanie zaliczyć i 5,90, ale radość, że jest już na podium sprawiła, że nie mógł się skupić. Najbardziej mu szkoda Roberta Sobery (AZS AWF Wrocław), który był czwarty - 5,80. - Był przez długi czas trzeci i myślę, że liczył na "blachę". Skradł mu ją Gripicz - na szczęście nie ja. Byłem zaskoczony, że Rosjanin tak wysoko skoczył. Był w sobotę w szczytowej formie. Nie jestem na niego zły, że trochę zza pleców wskoczył na drugi stopień podium. Jest bardzo skromny i fajny, a ja lubię takich ludzi - przyznał Lisek. Swój pierwszy medal tak ważnej imprezy zadedykował przede wszystkim rodzinie i trenerowi Kaliniczence. Podziękował także kibicom i przesłał buziaki swojej dziewczynie. Na trybunach oprócz nich zasiadła jeszcze mama i wujostwo. - O bilety było bardzo trudno. Szybko wszystkie były wyprzedane. Właściwie rzutem na taśmę je zdobyliśmy. Jestem jednak bardzo szczęśliwy, że mogli tutaj ze mną być - powiedział 22-letni tyczkarz. Na koniec Lisek zapowiedział jeszcze, że w przyszłych sezonach zamierza gonić największą gwiazdę tej konkurencji Lavillenie. - Cieszę się, że mogę z nim rywalizować. To dobry kopniak motywacyjny i będę się starał go po prostu gonić - zaznaczył. Robert Sobera (AZS AWF Wrocław, 4. miejsce w skoku o tyczce): - Jestem bardzo zły. Co prawda początek był tragiczny, ale ostatnie dwa skoki na 5,85 i 5,90 były naprawdę dobre. Problem był w tym, że nie miałem twardszych tyczek. Te, które zamówiłem i miały być już w Pradze, nadal są w Stanach Zjednoczonych. Jedyne pocieszenie, że będę je miał na sezon letni. Poza tym zająłem czwarte miejsce, a wiadomo, że to jest najgorsza lokata. tyczka 1. Renaud Lavillenie (Francja) 6,04 2. Aleksandr Gripicz (Rosja) 5,85 3. Piotr Lisek (Polska) 5,85 4. Robert Sobera (Polska) 5,80 ME w Pradze i inne wydarzenia sportowe - sprawdź! Co? Gdzie? O której?