Sierpień 2017 roku. Linia startu, brak zbędnej presji, bajeczne widoki, skupienie, a po wyścigu powrót do domu i swoich codziennych obowiązków. Taki był plan. Chociaż Hillary Allen od kilku lat ściga się w górach zawodowo, będąc wówczas jedną z najlepszych zawodniczek na świecie, niemal zaraz po zawodach miała wrócić do swojej pracy jako nauczycielka przedmiotów ścisłych. Tromso Skyrace był ostatnim w planie startowym Amerykanki. To malowniczy bieg w Norwegii, którego trasa prowadzi momentami po bardzo trudnych odcinkach. Zawodnicy pokonują między innymi grzbiet Hamperokken (1404 m n.p.m.). Zawody zostały zainicjowane przez samego Kiliana Jorneta - światowego guru biegów górskich oraz Emelie Forsberg - mistrzynię świata i Europy w skyrunningu. To wyzwanie, do którego nie tylko potrzebna jest wytrzymałość i dobrze rozwinięta szybkość biegacza, ale również obycie z górami, wiedza alpinistyczna, która niezbędna jest do pokonania technicznych odcinków łączących szczyty. 57-kilometrowa trasa z 4800 m przewyższenia stanowiła wyzwanie, na które Allen była przygotowana. Sama nie wie dokładnie, dlaczego przewróciła się, tracąc kontrolę nad swoim ciałem. Biegaczka runęła w dół po niemal pionowej ścianie, obijając się przy tym o skały. 12 złamanych kości, w tym poturbowany kręgosłup i ramiona. "Jej ciało było skręcone, ramiona przypominały worki kości, a na udzie wielka rana, do której mogłem włożyć rękę. Byłem pewien, że nie żyje. Nawet nie myślałem o sprawdzeniu parametrów życiowych" - mówił Manu Par dla BBC, który wówczas udzielał pierwszej pomocy biegaczce, ryzykując przy tym własne bezpieczeństwo. Transport helikopterem do szpitala i pięć operacji w przeciągu następnych dwóch tygodni. Wyrok lekarzy był jednoznaczny - o bieganiu można zapomnieć. Najważniejszym jest w ogóle stanąć na nogi. Hillary Allen siłę charakteru wyćwiczyła jednak w górach. Ból i niemożność samodzielnego wykonywania podstawowych czynności towarzyszyły jej po wypadku, ale ona nie miała zamiaru się poddać. Biegaczka po trzech miesiącach zaczęła chodzić, a pół roku po wypadku... biegać. "Czasami nie miałam siły wstać z łóżka. Na początku żałowałam, że ten wypadek mnie nie zabił, ponieważ tak właśnie byłoby łatwiej" - powiedziała Allen. 10 miesięcy po okropnym w skutkach upadku, zawodniczka wróciła do swojego żywiołu. Przygotowując się do pierwszych zawodów, złamała kostkę, ale ta przeszkoda nie wydawała jej się niczym wielkim w porównaniu do tego, co przeszła w minionych miesiącach. Stanęła na starcie Cortina Trail we włoskich Dolomitach i... wygrała. "Gdy przekroczyłam linię wyścigu Cortina Trail, pomyślałam, że muszę wrócić w tamto miejsce, choć jest to dla mnie trudno i mnie przeraża"- opowiadała dla BBC sportsmenka. Na Tromso Skyrace powróciła razem z Manu Parem, który zgodził się towarzyszyć jej podczas biegu. Start potraktowali jako terapię po tym, co przeszli w tym samym miejscu przed rokiem. Biegaczka zmieniła swoje podejście do sportu, odzyskała poczucie własnej wartości bez względu na wynik sportowy, próbując również nowych aktywności, które teraz urozmaicają jej trening. W sierpniu 2019 roku Hillary Allen zajęła drugie miejsce na Ultra Trail du Mont Blanc na dystansie 145 km. To kolejny przykład na to, że ludzki organizm w połączeniu z silnym charakterem są w stanie pokonać niejedną górę. AB