Utytułowany długodystansowiec spodziewa się jednak ograniczonej liczby zawodników podczas pierwszych startów po odmrożeniu światowego sportu. - Możliwe, że najpierw będzie mogła rywalizować garstka profesjonalistów lub imprezy rozegrane zostaną na krótszych dystansach, by trwały krócej. Głęboko jednak wierzę, że pod koniec tego sezonu, ewentualnie w przyszłym roku, wszystko wróci do normy. Świat maratonów się nie załamie - powiedział Szost. Jak tłumaczył, w ludziach jest chęć biegania i to się nie zmieni. - Nie boję się, że amatorzy stracą pasję. Mówimy o najprostszej formie ruchu. Może piłka nożna czy golf są na świecie bardziej medialne, ale najpopularniejszym pod względem uprawiania sportem jest właśnie bieganie - nadmienił. Dodał, że ważne jest teraz, aby zwrócić uwagę na trudną sytuację, w jakiej znaleźli się organizatorzy biegów ulicznych. - W gronie zawodowców apelowaliśmy do amatorów o niewycofywanie opłat startowych, aby dać organizatorom podstawę do tego, by daną imprezę przenieść, a nie odwołać. Bez tych opłat część firm organizujących biegi uliczne pewnie upadnie - wspominał. Mimo odwołania sześciu imprez, w jakich udział planował, zawodnik klubu WKS Grunwald Poznań pozostaje optymistą. - Nie odbył się m.in. maraton w Wiedniu, gdzie chciałem uzyskać minimum olimpijskie, ale nie można patrzeć na to, co się nie wydarzyło. Równie dobrze mogłem złapać kontuzję, która też przekreśliłaby starty. Trzeba być optymistą i odliczać czas aż wszystko wróci do normalności - przyznał. Mieszkający w Muszynie 38-latek właśnie w tej górskiej miejscowości realizuje treningi "ograniczonego kalibru". - Nie ma obozów czy zgrupowań, ale mam dość komfortowe warunki, bo mogę trenować w górach, w lesie i biegać bez maseczki, która na długich dystansach potwornie przeszkadza. Buduję podstawę siłową przed sezonem, aby z niej skorzystać, jak imprezy wrócą. Myślę, że to będzie późną jesienią"\ - podsumował Szost. anka/ pp/