Rywalizacja w Zurychu była już siódmą i ostatnią w zmaganiach pań na 100 m przez płotki w Diamentowej Lidze. Mówimy tu oczywiście o mityngach jednodniowych, bo za 10 dni w Brukseli odbędzie się jeszcze wielki finał. Już bez udziału Pii Skrzyszowskiej, choć nasza najlepsza płotkarka, brązowa medalistka mistrzostw Europy, daleka jest już od formy choćby z początku sierpnia. Potwierdził to start w niedzielę we Frybugu, potwierdził też ten w Zurychu. Szwajcarzy mieli swoją faworytkę, a ta bardzo chciała się pokazać. No i ruszyła za szybko 23-letnia warszawianka pierwotnie miała tu nawet nie wystąpić, ale zastąpiła w składzie rekordzistkę świata na 60 m przez płotki w hali Devynne Charlton. Znalazła się na pierwszym torze, obok niej była Ditaji Kambundji. Gdy spiker przedstawiał wicemistrzynię Europy, wypełniony po brzegi stadion Letzigrund zgotował swojej ulubienicy wielką owację. A kilka minut później buczał i gwizdał. Z bloków wszystkie wyszły bowiem niemal jednocześnie, trudno było powiedzieć, by którakolwiek ruszyła za szybko. A jednak po niespełna sekundzie bieg "został odstrzelony". Ktoś popełnił falstart, kamera pokazała Masai Russel. To jednak nie mistrzyni olimpijska ruszyła za szybko, a właśnie Kambundji. O trzy tysięczne sekundy. Często w takich przypadkach sędziowie pokazują żółtą kartkę, stanowiącą ostrzeżenie, tu długo się naradzali. Aż jeden z arbitrów, w sile wieku, wszedł na drugi tor i pokazał Szwajcarce kartonik czerwono-czarny, co oznaczało dyskwalifikację. I wtedy z trybun odezwały się gwizdy i buczenie. Pia Skrzyszowska ósma w Zurychu. Słabsza końcówka sezonu polskiej płotkarki Kambundji chciała coś negocjować, ale specjalnych argumentów nie posiadała, czas "0.097 s" świadczył na jej niekorzyść. Pobiegła wg procedury "pod protestem", ale niewiele zdziałała. Zdenerwowana ruszyła ostatnia, ostatnia też dobiegła do mety. Tuż za Pią Skrzyszowską, która jeszcze po piątym płotku traciła stosunkowo niewiele do byłej rekordzistki świata Kendry Harrison, ale później osłabła. W niedzielę we Fryburgu miała 12.98 s, teraz zaś 12.90. Nawet w Chorzowie była sporo szybsza, a przecież oba biegi dzieli ledwie 11 dni. Skrzyszowska już wcześniej straciła szansę na występ w finale Diamentowej Ligi, przynajmniej z rankingu, wpadka z falstartem była z kolei bolesna dla Kambundji. W generalce spadła z szóstej pozycji na ósmą, czyli pierwszą, która nie daje pewnego startu w Brukseli. W Zurychu wygrała zaś Jasmine Camacho-Quinn - mistrzyni olimpijska z Tokio regularnie biega ostatnio w granicach 12,35 s. Tym razem uzyskała 12.36 s, o cztery setne pokonała mistrzynię Europy i drugą na igrzyskach Cyrenę Sambę-Mayelę. Trzecia Masai Russel miała czas 12.47 s.