Kryscina Cimanouska niedawno pierwszy raz w karierze wzięła udział w mistrzostwach Polski na otwartym stadionie. Choć oficjalnie uzyskała polskie obywatelstwo, nie były możliwe jej starty na międzynarodowych arenach. W poniedziałek 7 sierpnia poinformowała, że nadszedł przełom w sprawie. "Wczoraj polska federacja otrzymała oficjalne pismo, że została mi zniesiona kwarantanna i mogę reprezentować polską drużynę narodową" - przekazała biegaczka. Uciekła do Polski, blokowali jej starty. Na tę decyzję czekała wiele miesięcy Wina białoruskich urzędników. Biznesmen nie ma złudzeń Dla Białorusinów to spora strata, bo Cimanouska była w tym kraju czołową sprinterką, olimpijką z Tokio, uczestniczką mistrzostw Europy i świata, a także złotą medalistką Uniwersjady w Neapolu w 2019 roku. Właśnie po igrzyskach zrobiło się o niej głośno. Reprezentowała swój kraj w eliminacjach na 100 metrów, miała też wziąć udział w rywalizacji na dwukrotnie dłuższym dystansie. Tyle że poskarżyła się w mediach społecznościowych na zaniedbania trenerów, przez co w igrzyskach nie wzięły udział trzy inne biegaczki z tego kraju. I w efekcie ona miała startować w sztafecie mieszanej 4x400 m. Na Białorusi zostało to odebrane bardzo źle, chciano zmusić zawodniczkę do powrotu do kraju - mimo, że czekały ją starty. Cimanouska powiedziała, że urzędnicy białoruscy pojawili się w hotelu i dali jej godzinę na spakowanie, zanim uda się na lotnisko. Wtedy poprosiła o pomoc MKOl i sytuacja nagle się zmieniła. "Próbują wydostać mnie stąd bez mojego pozwolenia" - powiedziała sprinterka w filmie opublikowanym na kanale Telegram Białoruskiej Fundacji Solidarności Sportowej (BSSF), grupy wspierającej sportowców uwięzionych lub odsuniętych na margines za poglądy polityczne. Potem sprawa potoczyła się już szybko, Cimanouska uciekła do Polski, gdzie otrzymała wizę, a kilka miesięcy później także i polskie obywatelstwo. Musiała jednak odcierpieć karencję i dopiero zgoda ze strony World Athletics sprawiła, że może reprezentować nasz kraj na międzynarodowej arenie. Całe to zamieszanie również na Białorusi odbiło się szerokim echem, a w telewizji "Biełsat", opozycyjnej w stosunku do reżimu Łukaszenki, skomentował ją biznesmen Aleksander Knyrowicz, również przebywający poza granicami swojej ojczyzny. Nie tak dawno w rosyjskich mediach, wściekłych po decyzji ws. Cimanouskiej pisano, że zostanie pożegnana zupełnie bez żalu i wszyscy o niej zapomną. Chyba jednak nie do końca tak się stanie. Adrianna Sułek zdradziła powody rezygnacji z MŚ