Potwierdzenia Interia od razu szukała na szczytach Polskiego Związku Lekkiej Atletyki, kontaktując się z wiceprezesem Tomaszem Majewskim. - Brak zawodniczki na liście startowej bezpośrednio oznacza, że nie wystartuje w mistrzostwach Polski. Wcale nawet nie trzeba powoływać się na mnie, to po prostu widać w systemie zgłoszeń. Tu już nie może się zadziać nic niespodziewanego, bo oszczep jest jutro (w sobotę - przyp. AG), więc co jeszcze miałoby się stać? - powiedział nasz były wybitny kulomiot, dwukrotny mistrz olimpijski. Maria Andrejczyk bez kwalifikacji na MŚ. Majewski: Szanse na coś dużego byłyby praktycznie żadne Brak Andrejczyk na krajowym czempionacie ma fatalne konsekwencje w kontekście zbliżających się mistrzostw świata na otwartym stadionie w Budapeszcie. Dotąd 27-latka nie miała jeszcze wymaganego minimum, a zatem traci ostatnią szansę, aby uzyskać wymaganą kwalifikację. Nie premiuje jej także inna możliwa przepustka, czyli miejsce w rankingu. Z jednej strony pojawiać mogą się duże emocje, wszak chodzi o najlepszą polską oszczepniczkę ostatnich lat. Majewski jednak patrzy na sprawę pragmatycznie. Zapytany, czy mimo wszystko szkoda, że zawodniczki tego pokroju zabraknie na najważniejszej, docelowej imprezie w tym roku kalendarzowym "królowej sportu", odparł: - Wie pan, jechać bez formy też nie ma sensu właśnie w przypadku tak utytułowanej zawodniczki. Szanse na coś dużego byłyby praktycznie żadne. A jechać po słaby wynik raczej by się nie kalkulowało - odparł Majewski. Szczere wyznanie Marii Andrejczyk. "Waliło się wszystko" Gwiazda urodzonej w Suwałkach Andrejczyk rozbłysła już wiele lat temu. Nieprzeciętnie utalentowana zawodniczka była predystynowana do światowych rezultatów, jednak problemy ze zdrowiem mocno storpedowały jej karierę. W efekcie, gdy mowa o imprezach najwyższego kalibru, najcenniejszy krążek zgarnęła dwa lata temu. Podczas igrzysk olimpijskich w Tokio nasza reprezentantka wywalczyła srebrny medal. Krótko przed najważniejszą imprezą w Japonii (przesuniętą o rok z uwagi na pandemię koronawirusa) ustanowiła fantastyczny rekord Polski, posyłając oszczep na 71,40 m. Ten rezultat, osiągnięty w Splicie, zapewnił jej trzeci wynik w historii światowej lekkoatletyki. Był "odpadający" bark Marii Andrejczyk i skraj załamania O swoich problemach Andrejczyk opowiadała wielokrotnie, między innymi właśnie w Tokio, zaraz po zdobyciu medalu. Z jednej strony czuła niedosyt, bo celowała w złoto, z drugiej jednak - biorąc pod uwagę okoliczności - mogła być z siebie dumna. - Po dużym wyniku spotkała mnie bardzo ciężka kontuzja, nawet podczas finału czułam po drugim rzucie, że będzie niezwykle trudno się poprawić, bo bark mi "odpada" - tak wtedy opowiadała o "porozrywanym" barku. Z kolei niespełna rok temu, w przejmującej rozmowie z "Przeglądem Sportowym", nasza oszczepniczka z bólem serca przyznała, że była na krawędzi wypalenia. - Nawarstwiło się wiele kwestii. Doszła do tego zmiana trenera, otoczenia, presja i wiele negatywnych emocji, które były dla mnie okropne.