Andrzej Klemba, Interia: Medal Katarzyny Zdziebło to niespodzianka? Grzegorz Sudoł: Tak, typowałem ją do miejsc 6-8. Zakładałem, że zdecydowała się na dystans 20 km, by się przetrzeć i zapoznać z trasą. Nie było pewne, czy pójdzie na sto procent. Do tej pory w tym sezonie nie mogła pokazać się na 20 kilometrów, bo nie było międzynarodowych zawodów. Startowała na 35 km w drużynowych mistrzostwach świata. Wtedy w marcu pokazała się ze świetnej strony, bo Polska zdobyła w Omanie brązowy medal. Okazało się, że jak zawodnik czuje się w formie na 35 km, to i na 20 km też jest w stanie powalczyć. Chyba była szansa nawet na więcej niż srebrny medal? - Zawodniczki mocno rozpoczęły, bo pierwszy kilometr przeszły w 4 minuty i 20 sekund, ale Kasia poradziła sobie z tym. Od 15. kilometra przewaga Peruwianki zaczęła powoli topnieć. Było już tylko 16 sekund straty. I wtedy nastąpił moment, który mnie zaskoczył. Kasia wzięła żele energetyczne, ale nie dostała picia. Nie wiem, czy to było nieporozumienie, ale na chwilę zatrzymała się za stolikami. Wzięła picie, ale to mogło ją wybić z rytmu. Całą sytuacja trwała ze trzy, cztery sekundy, ale wtedy właśnie odrabiała straty i gdyby zeszła do 10 sekund, to byłaby już w bliskim kontakcie z rywalką. To dałoby dodatkową energię. Z drugiej strony widać było, że Peruwianka jest dobrze przygotowana i ostatnia dwa kilometry poszła bardzo mocno. Liczyłem, że może ją "postawi" jak Chinkę, którą Kasia przegoniła, ale tak się nie stało. W ubiegłym roku sensacją było złoto olimpijskie Dawida Tomali. Katarzyny Zdziebło była w Tokio dziesiąta. Ten medal w Eugene to dowód, ze idzie do przodu? - Gdyby na igrzyskach trasa była dłuższa o kilometr, to byłaby w ósemce. Ona atakowała z 16. miejsca i przebiła się do dziesiątki. Kasia lubi się rozkręcać wraz z pokonywanym dystansem. Złoto Tomali było rzeczywiście jeszcze większą niespodzianką niż srebro Zdziebło. Kasia od kilku lat jest w Polsce najlepsza. Ona potrafiła na 20 km przegrać o zaledwie kilka sekund z Arturem Brzozowskim. W Tokio to był pierwszy sygnał, a drugi we wspomnianym Omanie, że stać ją na medal. Mówi pan, że na 35 km powinna być jeszcze lepsza? - W rozmowach ze znajomymi obstawiałem właśnie medal na dłuższym dystansie. Jest więc szansa, by dwa razy stanęła na podium. Już przeszła do historii, bo to pierwszy polski medal zdobyty przez kobietę w chodzie sportowym. Żaden polski chodziarz nie wywalczył dwóch krążków na jednych mistrzostwach świata. Zobaczymy jak Kasia się zregeneruje i poradzi sobie z całą sytuacją. Ma dopiero 25 lat i pierwszy raz mierzy się z takim zainteresowaniem medialnym. Pierwszej nocy po medalu nie przespała, więc jeden dzień na regenerację stracony. Nie obciążajmy ją więc presją, pozwólmy się wyciszyć, nacieszyć sukcesem i zregenerować. Ma tydzień do startu na 35 km. Ten medal doda jej pewności i powinna jeszcze mocnej uwierzyć w siebie. Przed nami jeszcze start innych chodziarzy. - Kasia przypomniała o polskim chodzie sportowym i mam nadzieję, że nie jest to ostatni raz podczas tych mistrzostw. Na 35 km wystartuje też Olga Niedziałek, a także mężczyźni Artur Brzozowski i mistrz olimpijski Dawid Tomala. Jest duża szansa na kolejne medale.